Super Express: - Mimo zwycięstwa byłaś krytyczna w stosunku do siebie po tej walce. Z czego to wynikało?
Karolina Kowalkiewicz: - Oczywiście liczy się wygrana, ale plan na tą walkę miałam zupełnie inny. Miałam przewracać rywalkę, tak jak zrobiłam to w pierwszej rundzie. W drugim i trzecim starciu nie mogłam obalić swojej rywalki. Nie wiem co się stało. Taktyka była taka, aby walczyć spokojnie, nie podpalać się i nie wchodzić z nią w wymiany ciosów, ponieważ jest świetną bokserką. Po ciosach prawą ręką nokautuje swoje przeciwniczki. Nie wiem czego mi zabrakło, żeby ją obalać, ale najważniejsze, że wygrałam.
- W pierwszej rundzie Argentynką wyraźnie wstrząsnęło po twoim prawym prostym. Miałaś wrażenie, że od tego momentu kontrolujesz ten pojedynek?
- Tak mi się wydawało. Wiedziałam na pewno, że wygrałam pierwszą i trzecią rundę. Z kolei drugie starcie było na styku.
- Jednak przed ogłoszeniem werdyktu było sporo zamieszania. Czy to wprowadziło trochę niepewności?
- Byłam pewna, że wygrałam tę walkę. Jednak zaczęłam się zastanawiać co się dzieje, bo czasem sędziowie widzą walkę inaczej. Tak naprawdę trochę bałam się o ten werdykt, ale na szczęście wszystko się wyjaśniło.
- Był czas na zwiedzanie Nowego Jorku?
- To mój czwarty lub piąty raz w tym mieście i wcześniej miałam okazję pozwiedzać. Jednak za każdym razem, kiedy jestem w Nowym Jorku to muszę wybrać się do Central Parku, bo uwielbiam to miejsce i teraz też zaliczyłam tam spacer. Jednak przede wszystkim skupiłam się na walce i odpowiedniej wadze.
- Jakie dalsze plany po drugim zwycięstwie w tym roku?
- Ostatnio więcej czasu spędzałam w American Top Team na Florydzie niż w Polsce w moim domu, więc teraz wracam do męża i psów. Zamierzam spędzić trochę czasu w domu i nacieszyć się rodziną. Odpocznę, a na początku przyszłego roku wracam na Florydę i zaczynam ostro trenować. Jeżeli zdrowie mi pozwoli, to w przyszłym roku chciałabym stoczyć trzy walki.