Informacje dotyczące Krzysztofa Głowackiego pojawiły się dość niespodziewanie. Rzadko zdarza się, aby dopiero rok po pojedynku wychodziło na jaw, iż jeden za zawodników pozytywnie przeszedł testy antydopingowe. A w przypadku "Główki" tak właśnie było. Starcie z Richardem Riakporhe miało miejsce w 21 stycznia ubiegłego roku. Okazuje się jednak, że już 6 kwietnia 2023 roku zawodnik miał otrzymać od Brytyjskiej Agencji Antydopingowej informację, o czteroletniej dyskwalifikacji.
Głowacki o stosowaniu dopingu
W tej sytuacji wielu internautów wysunęło hipotezę, że to właśnie dlatego Głowacki zdecydował się na przejście do MMA, a konkretnie do KSW, żeby nie być zmuszonym do realizacji zawieszenia. Pięściarz w oświadczeniu opublikowanym w mediach społecznościowych zaprzecza takim oskarżeniom. - Przez całą moją karierę nie stosowałem jakichkolwiek niedozwolonych środków. Walka z Riahporhe odbyła się ponad rok temu. Oczywistym było to, że będę objęty badaniami antydopingowymi, zresztą jak przez całą moją karierę - zaczął Głowacki.
- Po kilku miesiącach po walce z Anglikiem odczytałem wiadomość mailową odnośnie wykrycia w próbce moczu śladowych ilości metabolitu boldenonu - dodał. - Po walce, pod koniec stycznia rozwiązałem kontrakt z grupą Knockout, a pismo odnośnie dopingu odczytałem znacznie później, w związku z czym sugestie, że zrezygnowałem z kariery bokserskiej przez doping totalnie mijają się z prawdą - podkreślił pięściarz.