Starsi kibice doskonale pamiętają emocje związane z udziałem Mariusza Pudzianowskiego w zawodach strongmanów. To właśnie on sprawił, że wydawałoby się niszowa dyscyplina urosła do rangi niemal sportu narodowego i na krajowym podwórku pojawiali się kolejni zawodnicy aspirujący do pobicia światowej sławy siłacza. Niewielu i rzadko się to udawało. „Pudzian” zawsze był świetnie przygotowany i niezależnie czy miał do przerzucenia kamienne bloki, przetoczenia opony od ciężarówki czy do przeciągnięcia samolot – radził sobie doskonale. Jego kariera mogła potoczyć się jednak zupełnie inaczej. W 2004 roku wpadł w poważne tarapaty, gdy rzekomo wykryto u niego niedozwolone środki. Sprawa była jednak bardzo złożona i sam zawodnik postanowił się do niej odnieść.
Mariusz Pudzianowski na dopingu. Surowa kara
O całej sytuacji można do dziś przeczytać dość obszerny artykuł na stronie lodz.naszemiasto.pl, gdzie opisana jest zawstydzająca historia. Z relacji wynika, że najważniejsza federacja organizująca zawody strongmanów (IFSA) do dopingowej wpadki Polaka podeszła bardzo poważnie. Oficjalnie dyskwalifikację uzasadniono „naruszeniem nowych zasad zdrowotnych zawodów Strongman ustalonych przez IFSA”. W rzeczywistości, jak można przeczytać na lokalnym portalu, chodziło o listę środków farmakologicznych, których nie wolno było zawodnikom używać. Zapowiadana kara była bardzo surowa, choć nie ma oficjalnego potwierdzenia czy została wdrożona.
Zabrali Pudzianowskiemu pieniądze i nagrody?
Ironmind, firma która podała informację o dopingu Pudzianowskiego na swojej stronie, opisał, że konsekwencje wpadki miały być dla Polaka bolesen. IFSA miała zastosować wobec niego anulację wyników z zawodów World’s Strongest Man 2004 („Pudzian” był trzeci), odebranie nagród pieniężnych oraz innych form uznania oraz nałożyć roczną dyskwalifikację. Choć w komunikacie dodano wtedy, że Pudzianowski zgodził się wziąć udział w programie rehabilitacyjnym, to z późniejszych wypowiedzi wynikało, że wcale nie musiał akceptować orzeczenia federacji.
Pudzianowski zaprzeczył, że był na dopingu
Oficjalnego potwierdzenia nałożenia sankcji ze strony Pudzianowskiego nie było. Portal lodz.naszemiasto próbował się świeżo po pojawieniu rewelacji skontaktować z zawodnikiem, ale według relacji, ten nie odbierał telefonu. Sam zainteresowany odniósł się do sytuacji za pośrednictwem „Głosu Wybrzeża”. W rozmowie z dziennikarzem tego tytułu przedstawił nowe fakty w sprawie.
- Miałem być ofiarą rozgrywki marketingowo-finansowej. IFSA i jej nowy amerykański wspólnik zamierzali chyba się mną posłużyć w zastraszeniu innych zawodników. Wiedzieli, że jestem związany kontraktem z firmą, która ma prawo organizacji mistrzostw świata i żadne nowe oferty obecnie mnie nie interesują. Jeśli międzynarodowa federacja będzie tak dalej postępować, może dojśc do trwałego rozłamu w Strong Man. Ale to nie mój problem. Mam zaproszenia zarówno do startu w Arnold Classic, mistrzostwach świata, jak i zawodów Super Series – komentował „Pudzian”.
W podobnym tonie wypowiadał się w 2004 roku Piotr Szymiec. - Problem IFSA polega na tym, że się sprzedała i dąży do zdobycia jak największych pieniędzy. Naszą spółkę także wystawili do wiatru. Podejrzewam, że hałas wokół Pudzianowskiego ma również związek z finansami. Mariusz jest pierwszym mistrzem Strong Man, który jest doceniany na całym świecie. Sponsorzy garną się i zgłaszają się bezpośrednio do niego. Najwyraźniej IFSA nie może pogodzić się, że traci nad tym wszystkim kontrolę i chciałaby jakiejś prowizji od kontraktów reklamowych Pudzianowskiego – wyjaśnił ówczesny wiceprezes spółki Strong Man, która organizowała zawody w tej popularnej dyscyplinie w naszym kraju.