Nikt nie wskazywał na Błachowicza, jako na faworyta w walce z Andersonem. Gwiazdy UFC, bukmacherzy, komentatorzy - niemal wszyscy wskazywali na znacznie młodszego Amerykanina. Polak pokazał jednak, że ciężką pracą, wysiłkiem i staraniami można osiągnąć wszystko! "Cieszyński Książę" jeszcze przed walką mówił, że potrzebuje efektownego zwycięstwa, by zawalczyć z Jonem Jonesem o mistrzostwo świata.
Wszyscy spodziewali się wojny nerwów, gry na przeczekanie i pojedynczych uderzeń. Nic bardziej mylnego! Błachowicz kilkukrotnie trafił lewymi prostymi czy prawym podbródkowym rywala. Czekał jednak na swoją okazję, a gdy ta się nadarzyła huknął niemiłosiernie mocno prawą ręką. Andersonowi zgasło światło po trzech minutach pierwszej rundy! Publiczność poderwała się z miejsc - w końcu podczas nieciekawej i spokojnej gali zobaczyli jakiś nokaut w karcie głównej! I to jaki!
Czy rywalem Polaka będzie Jon Jones? Wyzwanie zostało rzucone w wywiadzie tuż po walce. Błachowicz krzyczał do legendarnego zawodnika UFC, a ten stanął na krześle i szeroko rozłożył ręce. Czy to oznacza, że kolejny zawodnik z naszego kraju doczeka się pojedynku o mistrzostwo świata UFC? Mamy taką nadzieję!
- Jestem gotowy i udowodniłem, że zasługuje na walkę. Po tym pojedynku nie jestem rozbity, potrzebuje około trzech tygodni, by odpocząć. Niech się dzieje! Poproszę tylko czas i miejsce. To już nie jest w mojej mocy, ktoś inny musi to ustalić - powiedział na antenie Polsatu News Błachowicz po znokautowaniu Andersona, gdy zapytano go o ewentualny pojedynek z Jonesem.
Polecany artykuł: