Wszyscy myśleli o potrójnym polskim zwycięstwie podczas gali UFC 267 w Abu Zabi. Niestety, z wielkich planów zostało niewiele. Zwycięstwo udało się zgarnąć tylko Michałowi Oleksiejczukowi. Na punkty przegrał Marcin Tybura, a pas po poddaniu w drugiej rundzie stracił Jan Błachowicz. Ten jeszcze w ringu załamany gorzko płakał. W rozmowie z dziennikarzami starał się uśmiechać, choć mówił wprost, że czuje się fatalnie.
UFC 267. Jan Błachowicz po porażce
- Moje umiejętności zostały w pokoju hotelowym. Nie byłem dziś mistrzem, on był. On jest... Nie wiem, co to było. Potrzebuję czasu, by to przemyśleć. Coś było nie tak. To nie byłem ja. Nie chcę się usprawiedliwiać. Nigdzie się nie wybieram, wrócę na pewno. Potrzebuję odpocząć, nie jestem tchórzem. Będziecie mnie widzieć jeszcze w oktagonie - przyznał wprost podczas konferencji prasowej.
Jan Błachowicz uduszony w Abu Zabi! Wielkie zwycięstwo Glovera Teixeiry podczas UFC 267
Jan Błachowicz wierzył, że może się udać, by odwrócić losy pojedynku po pierwszej, przegranej rundzie. - Pomyślałem: ok, pierwsza runda będzie dla niego. W drugiej zacznę robić swoje. Ale nie pozwolił mi tego robić. Obalił mnie znowu i poddał. Co więcej mogę powiedzieć, czuję się jak gówno. Tyle - dodał.
Co Błachowicz dodał w rozmowie z Teixeirą tuż po starciu? - Powiedziałem mu, by pamiętał ten moment do końca życia i cieszył się, tak jak ja rok temu. I pogratulowałem mu - zdradził.