Na ten pojedynek czekali wszyscy fani braci Pudzianowskich. Młodszy z nich, Krystian, po raz drugi wyszedł do klatki MMA. W pierwszym starciu pokonał przez nokaut Roberta Słodkiewicza. Wówczas udało mu się znokautować przeciwnika już w drugiej rundzie. Teraz także miało być ciekawie. Niestety, "Pudzian" nie dał rady wyjść do trzeciego starcia, dzięki czemu zwycięzcą został Piotr Szeliga.
Teraz suchej nitki na Pudzianowskim nie zostawił były trener Mariusza, Mirosław Okniński. Wszystko przez sytuację z KSW 47, gdy "Pudzian" przegrał z Szymonem Kołeckim. - Po walce Mariusza z Szymonem "Pomidor" powiedział mi, żebym sp******ł., strasznie się spinając i odpychając mnie w klatce. Później wyszedłem przed budynek Stałem tam sam. Wyszedł też on. Ja na niego patrzę, a on idzie na mnie, a nagle oczy w bok i skręca w bok - tłumaczy trener w rozmowie z Tomaszem Sararą na jego kanale na YouTube.
Okniński wyjaśnił, że nie oczekiwał, że Pudzianowski się na niego rzuci. To zachowanie Krystiana uznał jednak za słabe. Właśnie z tego powodu, jak sam przyznaje, nie ma do niego szacunku.
Niepokonany 21-letni pięściarz NIE ŻYJE. Zmarł na raka
Jak przyznał w rozmowie z "Super Expressem" Paweł Jóźwiak, szef FEN, to nie była ostatnia walka Pudzianowskiego dla tej organizacji. - Jesteśmy dogadani na dłużej. Nikogo nie skreślam. Krystian przyszedł do organizacji w trudnym momencie, pomógł nam i my też w niego wierzymy. Na pewno wnioski zostaną wyciągnięte i jedziemy dalej - tłumaczył.