Justyna Kowalczyk przez lata cieszyła polskich kibiców swoimi występami. Zawodniczka z Kasiny Wielkiej została jedną z najwybitniejszych biegaczek narciarskich w historii, ale jej kariera dobiegła końca już kilka lat temu. Później dwukrotna mistrzyni olimpijska skupiła się na założeniu rodziny z ukochanym Kacprem Tekielim. Para wzięła ślub we wrześniu 2020 roku, a rok później na świat przyszedł ich syn - Hugo. Chłopiec nie skończył jednak nawet 2 lat, a już stracił ojca. W maju tego roku doszło do prawdziwej tragedii. Tekieli zginął w lawinie w szwajcarskich Alpach. Wydarzenie to wywróciło życie Kowalczyk do góry nogami, ale 40-latka stara się odnaleźć w nowej normalności, w czym pomaga jej czas spędzany z ukochanym synkiem.
Justyna Kowalczyk znalazła się pod ścianą. Chodzi o jej 2-letniego syna
Pomimo wielkiej tragedii, z jaką musiała zmierzyć się wybitna biegaczka, góry w dalszym ciągu są jej pasją. To właśnie góry połączyły Kowalczyk ze zmarłym mężem i nie zamierza ona zmieniać swojego życia. A to od ponad dwóch lat związane jest z górskimi wycieczkami z synkiem w nosidełku. Niejednokrotnie fani "Królowej nart" podziwiali ją za wysiłek, który wkłada w swoje wyprawy. Z dnia na dzień Hugo jest coraz większy i powoli zaczyna odczuwać to sama Kowalczyk.
"Mama musi zabrać się za poważną siłę, by rosnącego kompana wciąż dźwigać" - napisała w mediach społecznościowych 40-latka po ostatniej górskiej przechadzce. Zdjęcie ze spaceru z synkiem oprawiła wymownym utworem muzycznym pt. "A ja rosnę". Hugo, który na początku września skończył dwa lata, rośnie jak na drożdżach i już niedługo wyjdzie z nosidełka, w którym spędził przez te 24 miesiące mnóstwo czasu.