To było popołudnie pełne emocji na obiekcie im. Heiniego Klopfera (HS235). Przed tym weekendem najdłuższy lot Wąska wynosił 216,5 metra. Osiągnięte prawie dwa lata temu w Vikersund. Sobota nie zapowiadała poprawy, wpadka i dopiero 35. miejsce w zawodach. Ale za to w niedzielę... dwukrotnie poprawiał rekord życiowy! Najpierw 225,5 metra w kwalifikacjach, a potem wyśmienite 233 metry w drugiej serii wczorajszego konkursu. To o dwa i pół metra dalej od samego Adama Małysza. Osiągnięte w niedzielę przez Wąska czwarte miejsce to dla niego najlepszy wynik w karierze. Dotychczas były to dwa piąte miejsca (w Innsbrucku i kilka dni temu w Zakopanem).
ZOBACZ: Blamaż Kamila Stocha w Oberstdorfie! Aż chce się płakać, co się z nim stało
Ale! W tle polskich wątków, "dramatu" dwukrotnie drugiego Johanna Andre Forfanga i triumfów Słoweńców - nieoczekiwane historię w trakcie konkursu przeżył Tate Frantz. Amerykanin, bardzo utalentowany, doceniany przez wielu fanów skoków narciarskich za swój potencjał, w drugiej serii skakał w plastronie, na którym numer startowy był... dopisany flamastrem. Nie dalej jak podczas poprzedniego weekendu z Pucharem Świata (czyli na Wielkiej Krokwi w Zakopanem) za zgubiony plastron zdyskwalifikowany został Słowak Hektor Kapustik.
Tate Frantz podczas niedzielnej rywalizacji w Oberstdorfie zajął 14. miejsce. Skoczył 219 metrów, a w zaimprowizowanym plastronie startowym dołożył kolejne 216.