Adam Małysz

i

Autor: CYFRA SPORT

Adam Małysz: Kamil Stoch spóźnia odbicie, ale i tak odlatuje!

2017-01-13 15:53

Adam Małysz (40 l.) wierzy, że podczas Pucharu Świata w Wiśle Kamil Stoch (30 l.) po raz pierwszy od marca 2014 roku założy żółtą koszulkę lidera Pucharu Świata. Zdaniem dyrektora reprezentacji i legendy polskich skoków narciarskich zwycięzca ostatniego Turnieju Czterech Skoczni wciąż ma duże rezerwy i musi jeszcze popracować nad wybiciem z progu. - Kamil spóźnia skoki, ale mimo to odlatuje - nie może wyjść z podziwu "Orzeł z Wisły". - Aż się boimy myślęć, co będzie jak trafi w punkt!

- W ten weekend Kamil Stoch może zostać liderem Pucharu Świata. To dla niego dodatkowa motywacja?
Adam Małysz: - Rozmawiałem z nim i wiem, że o tym nie myśli. Ma oddać swoje dobre skoki. Oczywiście, podczas zawodów w Bischofshofen było widać, że jest trochę zdenerwowany, ale to nic złego. Każdy na jego miejscu by był. Choćby człowiek pracował z najlepszym psychologiem, to nie da się w stu procentach od tego odciąć.

- Czy jest coś, co Stoch może jeszcze poprawić?
- Kamil spóźnia skoki. Jeśli trafi, to odlatuje bardzo daleko. Ale on w tym swoim spóźnianiu jest już bardzo wypracowany. I teraz mówimy już po jego skokach, że albo spóźnił bardzo dużo, albo spoko. I jak spóźni spoko, to jest bardzo dobry wynik (śmiech). Rzadko się zdarza, żeby on trafił naprawdę w punkt. Aż się boimy myśleć co będzie, jak trafi (śmiech).

- Skakanie u siebie to dodatkowa presja. Może sprawić problem Polakom?
- Faktycznie, jest trudniej. Ale z drugiej strony, ja miałem tak, że jak startowałem w Polsce i nawet byłem totalnie poza formą, to trochę mnie to nosiło i robiłem jeden z lepszych wyników w sezonie. Publiczność w Zakopanem potrafiła wywołać we mnie taką motywację, że zawsze potrafiłem lepiej skoczyć. Zawodnik na górze oczywiście koncentruje się na jak najlepszym skoku, ale mimo wszystko słyszy tę publikę. Gdy te tysiące gardeł rozedrze się na dole, to zawsze wywoła jakiś tam ruch powietrza. Może się wydawać, że to nic. Ale pamiętam, jak to było na TCS – fajnie było skakać na przykład po Niemcu, bo zawsze jeszcze zostawało troszeczkę tego wiatru z dopingu. Zastanawiamy się, dlaczego w Zakopanem Polakom ostatnio nie idzie tak dobrze. Półżartem można powiedzieć, że trybuny są po bokach i zamiast pod narty, kibice dmuchają zawodnikom w bok (śmiech).

- A znajomość skoczni w Wiśle to atut Polaków?
- Też. Choć z drugiej strony w stawce nie ma już nowych zawodników, każdy zna Wisłę i Zakopane. Ale ze względu na to, że nasi najwięcej tu skakali, jesteśmy krok do przodu.

- Wisła-Malinka uchodzi za trudną skocznię. Na czym owa trudność polega?
- Tego nikt nie jest w stanie wytłumaczyć, po prostu jest trudniejsza od innych. Zawodnicy podchodzą do każdej skoczni indywidualnie, ja na przykład lubiłem takie z krótszym progiem, które odpowiadały niskiemu zawodnikowi z szybkim odbiciem. Ja zdążałem, reszta spóźniała (śmiech). A tu w Wiśle mało kto powie, że ta skocznia mu bardzo pasuje. Ja się cieszę, że jest trudna. Bo jak się na takiej trenuje, to potem lepiej skakać na tych teoretycznie łatwiejszych.

Najnowsze