Gdy Małysz rządził na skoczniach, o czymś takim jak PolSKI Turniej mógł tylko pomarzyć. Był Turniej Czterech Skoczni i Turniej Nordycki (po latach odkurzony i zamieniony w Raw Air). Przed nami decydujące skoki pierwszego w naszym kraju turnieju skoczków. Bo Polska od lat zbudowała renomę sprawnego organizatora i silnej drużyny. Do tego doszły sukcesy Kamila Stocha, Dawida Kubackiego i Piotra Żyły. Tymczasem ledwo zipie zaplecze. – Traktuję to wszystko jako bardzo długi projekt, a robota jeszcze długo nie będzie do końca wykonana. Rok po roku musimy znaleźć odpowiednią drogę, aby ulepszyć cały polski system. Zaczęliśmy to robić wspólnie z Adamem Małyszem i już widzimy postęp wśród juniorów, również na poziomie Pucharu Kontynentalnego – mówił nam kilka tygodni temu Thomas Thurnbichler.
Na przebudowanej skoczni im. Adama Małysza wystąpią: Dawid Kubacki, Kamil Stoch, Paweł Wąsek, Aleksander Zniszczoł i Piotr Żyła oraz Maciej Kot, Klemens Murańka, Andrzej Stękała i Jakub Wolny. – Pan troszeczkę załamuje ręce, kiedy widzi grupę krajową, z której najmłodszy zawodnik ma 28 lat? – pytamy...
– Załamuję ręce od jakiegoś czasu, bo jednak nie jest to proste. Nie jest to proste wyzwanie. Przede wszystkim dzisiaj pojawiają się młode talenty, które wydaje się, że już są na takim poziomie, że faktycznie za chwilę będą skakać w Pucharze Świata i wszystko pójdzie dobrze.... A potem jest ta próba i później znów jest trochę takie rozczarowanie. Ci skoczkowie znów wracają na pewien określony poziom, muszą się z powrotem odbudowywać. My mamy na to pewien plan. Z Thomasem Thurnbichlerem dosyć długo rozmawialiśmy na początku sezonu i latem o tym co zrobić, by faktycznie tę młodzież trochę "podnieść" – mówi nam mistrz z Wisły.
Obaj panowie są zgodni co do tego, że ten proces potrwa, mając też na uwadze chęć pomocy tym, którzy są w cieniu najlepszych od lat (Murańka, Wolny, Zniszczoł itd.). – Jeśli zawodnik startuje w treningu i wszystko jest fajnie, a później przychodzą zawody i go nie ma, to w tym momencie widać, że nie radzi sobie ze stresem, który takiego zawodnika po prostu go "zjada". W wielkim stopniu to również od nich będzie zależało. Dlatego że my nie jesteśmy w ich skórze, możemy im pomagać z zewnątrz. W tym wszystkim dochodzi do tego jeszcze praca nad psychiką, która jest dzisiaj niezwykle ważna. Jeśli zawodnik startuje w treningu i wszystko jest fajnie, a później przychodzą zawody i go nie ma, to w tym momencie widać, że nie radzi sobie ze stresem, który takiego zawodnika po prostu go "zjada" – podsumował Małysz.