– Trwa wielka praca nad stabilnością?
– Tak... To jest proces, przez który chcemy przejść wszyscy. W skokach trudno zrobić trzy kroki do przodu na raz, więc wykonujemy mniejsze. I musimy ustabilizować podstawowe i najważniejsze rzeczy w technice. Widziałem to już podczas wielu skoków w Engelbergu, trochę w Lillehammer. Chcemy postawić na podstawy i iść drogą małych kroków.
– Duża przerwa między Engelbergiem i TCS spadła z nieba... To duży plus?
– To dla nas szansa. W ostatnim periodzie pracowaliśmy więcej niż inni, ale musieliśmy. Nie było widać, że działamy pochopnie, musieliśmy popracować nad problemami technicznymi. Wzięliśmy pod uwagę, że może zabraknąć nam świeżości, bo ważniejsza była praca nad techniką. Teraz możemy złapać trochę świeżości, tej mentalnej również. Mistrzostwa Polski będą dobrą okazją, by się sprawdzić. Taki trening w zawodach.
– Kamil Stoch mówił w Engelbergu o spóźnionych skokach. Ponoć to już zahacza o bardzo minimalny błąd...
– Dla Kamila to żadna nowość. On się generalnie spóźnia i nie jest to nowy problem. Poza tym Engelberg to bardzo specyficzna skocznia. Skocznia z przejściem, gdzie nie czujesz nacisku, ponieważ to przejście [przed wyjściem z progu] jest długie i łagodny. Zazwyczaj jest tak, że czujesz ten nacisk na progu, dostajesz informację zwrotną, na tym możesz pracować. W Engelbergu tego nie ma. To skocznia, na której trudno złapać odpowiedni moment. Trudniej o timming. To jest jedna z rzeczy, nad którą musimy pracować, ale to zawsze będzie trudne. Widzę jednak rzeczy, które możemy poprawić w powietrzu i to jest zawsze miła sprawa, bo zawsze jest łatwiej poprawić coś w powietrzu, gdzie jest się więcej czasu. To był kolejny mały krok, z którego jestem zadowolony. Kamil naprawdę dobrze pracował na tych treningach poprzedzających te obecne. Wykonał dobrą robotę w Eisenerz i trzeba zaznaczyć, że to jego robota. Plan był taki, by nie wykonywać znowu trzech kroków na raz i próbować udowadniać coś podczas konkursu, bo to jest droga w zupełnie odwrotną stronę. Kamil chciał być regularny w swoich skokach i taki był. I to już jest dobry poziom. I na tym możemy bazować, by wykonywać kolejne kroki, zwłaszcza podczas pracy w powietrzu.
– Pojawiły się myśli, by tego Kamila jeszcze w tym Einserz dłużej przetrzymać?
– Totalnie rozumiem taki tok rozumowania, ale skoki to sport inny niż wszystkie. To nie jest sport wytrzymałościowy, gdzie możesz do końca zaplanować progres od strony siły. Tutaj jest inaczej. Stabilizacja i technika to również świeżość mentalna. To ma większe znaczenie niż częste skoki. Czasem więcej skakania pogarsza sytuację. Trzeba znaleźć właściwy balans między skakaniem a regeneracją. Chcemy tego kompromisu. Myślę, że Kamilowi się udało. Dwa dni poskakał, potem był trening fizyczny, następnie skoki w Zakopanem. Mógł rozwinąć tych kilka nowych poprawek. To również ważne, jeśli chodzi o motorykę w skoku. Potem próbowaliśmy to wszystko ustabilizować podczas pracy w Zakopanem i nam się udało.
– Trener Maciej Maciusiak, patrząc na skoki w Engelbergu z dystansu, stwierdził, że Piotr Żyła jest najbliżej powrotu do formy. Zgadza się?
– Myślę, że Piotrek jest naprawdę blisko. Pokazał kilka skoków na TOP10 w minionym tygodniu. Myślę, że był trochę tym dominującym z naszych podczas zawodów. Czasem jest tak, że skoczek myśli, że już "to" ma. Wie, co zrobić. Stoi na szczycie skoczni i chce to udowodnić, ale to się może zdarzyć, że wypadnie się nagle z konkursu. Czasem zbyt duże chęci prowadzą do problemów technicznych albo problemów z ogólnym timmingiem. To problem Piotrka. Ale nie tylko Piotrek robi postęp, bo widzę go również u Dawida. W skokach minimalny brak pewności siebie, mały błąd, może kosztować natychmiast 10 lub nawet 15 metrów w skoku. Jeśli jest stabilizacja, to jest też większa pewność siebie. W skokach może się to zmienić naprawdę szybko. Dawid jest blisko, Kamil również jest blisko, aby wykonać następny krok. Zmierzamy w dobrym kierunku.
ZOBACZ: Od lat jest blisko Stocha. Nam mówi: Kamil nie zadziera nosa
– Być może trener czytał lub widział wiele krytycznych uwag na swój temat...
– Nie, nie śledzę tego.
– Ale pewnie jakiś oddźwięk musi dochodzić. W naszym kraju nie mamy zbyt dużo cierpliwości?
– Wiedziałem, przychodząc tutaj, że są w Polsce dwie ścieżki. Można mnie pokochać, lub wszyscy mogą mnie znienawidzić. W zeszłym sezonie wszyscy mnie pokochali i wciąż wielu fanów mi ufa. Bardzo to doceniam. Wracając ze skoczni w Engelbergu wciąż wielu kibiców chciało zrobić sobie zdjęcie, wspierało i potrafiło powiedzieć: "hej, jesteś świetnym trenerem". To jest miłe. Polscy fani są najlepszymi na świecie, a wszędzie krytyka pojawia się w sposób głośny, gdy nie ma sukcesu. Rozumiem to i my też tego potrzebujemy. Potrzebujemy reakcji publiczności. Dlatego działamy w tym sporcie, chcemy go przeżywać i celebrować, a czasem po prostu jest tak, że cię krytykują. To zupełnie normalne i nikogo za ten hejt nie winię. Tak się dzieje za każdym razem, gdy pracuję jako trener. Wierzę w to co robię, ufam swoim metodom. Wiem też, że musimy to udowodnić. Traktuję to wszystko jako bardzo długi projekt, a robota jeszcze długo nie będzie do końca wykonana. Rok po roku musimy znaleźć odpowiednią drogę, aby ulepszyć cały polski system. Zaczęliśmy to robić wspólnie z Adamem Małyszem i już widzimy postęp wśród juniorów, również na poziomie Pucharu Kontynentalnego. Nawet ostatnio w Ruce, gdzie polscy skoczkowie wskoczyli kilka razy do pierwszej dziesiątki. Tak chcemy pracować, a następnym krokiem będzie popchnięcie całej młodej generacji.
– Cały czas mówimy o Żyle, Stochu i Kubackim. To już czas, by wiedzieć, co dalej...
– Chciałbym porównać tą sytuację do tego, co działo się 10 lat temu w Austrii i Niemczech. Zdarza się niemal zawsze, że za zespołem odnoszącym sukcesy może pojawić się próżnia. Pamiętam, że jak pracowałem w Austrii, to właśnie 10 lat temu wykonano bardzo duże kroki w kierunku poprawienia systemu i teraz mija te 10 lat. Są wyniki. I my musimy tak pracować. Stworzyliśmy w zeszłym roku system i on musi być ulepszany. Wtedy zobaczymy efekty. Zobaczymy je trochę później. To nie działa tak, że jest gdzieś przycisk, którym coś przyspieszymy i coś wykonamy. Gdy zorganizujesz coś w odpowiedni sposób, to prędzej czy później wyniki przyjdą. Powtarzałem to w wielu wywiadach i mogę potwierdzić, że naprawdę mamy sporo utalentowanych juniorów, sporo utalentowanych skoczków w Polsce. Będziemy tworzyć ten skład sezon po sezonie i ta płynna zmiana w końcu nastąpi. Pracujemy także w tle obecnych wydarzeń. Nad koncepcją. Jestem pewny, że Adam Małysz na koniec sezonu ogłosi następny krok i to będzie dobry krok. Skupiamy się również na następnej generacji.