Stoch w ukochanym przez siebie Engelbergu starał się wrócić do stabilnego skakania. To pierwszy weekend, w którym punktował w obu konkursach. Odpuszczenie występów w Klingenthal popłaciło. – Widać, że ten spędzony czas w Eisenerz mu pomógł. Wiadomo, że w Engelbergu nie było idealnie, ale solidna podstawa pod jego skoki została zbudowana. Jeśli pójdzie to w tym kierunku, to będzie coraz lepiej – mówi Wojciech Topór, który ze Stochem zdobywał w 2005 roku srebro MŚ juniorów w konkursie drużynowym, a od teraz jest również asystentem Thomasa Thurnbichlera, który postanowił pożegnać się z Markiem Noelke.
Stoch przed świętami do Szwajcarii zabrał przede wszystkim dobre nastawienie. W przeszłości zmagał się z wieloma przeszkodami na drodze do dobrej formy. Zazwyczaj pokonywał wszystkie... – Dystans do tych problemów przyszedł mu z wiekiem. Jak był juniorem to bardzo przeżywał każde niepowodzenie. Musiał się tego nauczyć. Od małego był najlepszy i wygrywanie było dla niego pestką. Jak ktoś czasem zaczął z nim wygrywać, to ciężko to znosił. Dla niego wygrywanie było jak oddychanie i nagle nie możesz oddychać? Kamil dojrzał, jest profesjonalistą. Każdego roku wyciąga wnioski, uczy się. To jest fajne u niego, że Kamil nie zadziera nosa – tłumaczy Topór.
Czasu na pracę pozostało niewiele. Turniej Czterech Skoczni startuje już w czwartek (28 grudnia). – Kamil zdaje sobie sprawę z tego, że trochę brakuje. Był już w takich sytuacjach, wie, że nie ma co panikować, tylko patrzeć na pozytywne rzeczy. Nie czekać na nic, aż forma sama zapuka do drzwi. Cała kadra ciężko pracuje – dodaje Topór.
– Potrzebny jest trening i odpoczynek. Te wszystkie dni do TCS były rozpisane, Thomas [Thurnbichler] to wszystko zaplanował. My mamy przerwę, ale nasi przeciwnicy również. Wiadomo, że jak ktoś jest w formie, to niekoniecznie jej potrzebuje. W naszym przypadku jest mile widziana – zakończył Wojciech Topór.
ZOBACZ: Te słowa byłego trenera polskich skoczków dają do myślenia. Maciej Maciusiak nie krył obaw