O jego „odlocie” rywalom w Pucharze Świata rozmawialiśmy z Apoloniuszem Tajnerem (68 l.), byłym prezesem PZN, a wcześniej trenerem kadry i współautorem sukcesów Adama Małysza.
„SE”: - Czy to najwyższa forma Dawida w jego karierze?
Apoloniusz Tajner: - Tak skaczącego Dawida nigdy jeszcze nie widziałem. W jego najlepszych skokach nie ma błędu. Po prostu zdeklasował rywali. Oni też są w formie, ale on ich pokonuje. Jest w tej chwili pierwszym skoczkiem na świecie.
- Co by pan wyróżnił w jego dyspozycji?
- Wszystko wydaje się idealne: pozycja dojazdowa do progu, wyjście z progu, ułożenie ciała za progiem. Naprawdę widać zmianę dzięki nowemu trenerowi, Thomasowi Thurnbichlerowi. Tak u Dawida, jak i u innych zawodników. Rozbił schematy treningowe, czym zresztą ich zaskoczył. Przekonał. Ich do siebie. Trafił swoimi metodami zwłaszcza w starszych reprezentantów. Przywrócił też dobrą atmosferę w ekipie. Fajny chłopak, młody, ale zrównoważony, z charyzmą i z wizją. Wiemy już, że powierzenie mu naszej kadry było właściwym ruchem.
- Znakomita passa Dawida trwa już od lipca...
- On latem nie skakał tak jak obecnie. Dopiero teraz doszedł do formy. Skacze inaczej i lepiej. Prawie idealnie. Odbicie mu „nie ucieka”. Narty w locie prowadzi płasko, dzięki czemu nie wytraca prędkości w pierwszej fazie lotu, a w drugiej fazie frunie daleko zachowując tę prędkość. Grzbiety dłoni skierowane są do dołu – to jedna z nowinek Thurnbichlera. Do tego ma bardzo dobre prędkości na rozbiegu. Są i inne szczegóły, których nie znam i nie wiem, czy sztab szkoleniowy chciałby je ujawniać.
- Utrzyma taką formę aż do końca zimy?
- Dawid ma teraz wewnętrzny spokój i pewność siebie. Ta forma utrzyma się przez dłuższy czas. Przecież to skoczek, który ma za sobą wiele lat treningu i który zaznał już wielkich sukcesów. Zaszkodzić taki „odlot” mógłby komuś młodemu, nie jemu.
- A co różni jego formę względem niezadowalającego sezonu olimpijskiego?
- Widać to w jego mowie ciała. Widać wiarę w to, co robi. A w tamtym sezonie musiał raczej liczyć na szczęście.