Kryzys polskich skoczków przytrafił się chyba w najgorszym z możliwych momentów. Bo zawodnicy są w trakcie sezonu olimpijskiego, a igrzyska rozpoczną się już za kilkanaście dni. Przed rozpoczęciem zmagań wielu ekspertów twierdziło, że biało-czerwoni to główni faworyci do medali w Pekinie. Obecnie sytuacja zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni.
Decyzja Doleżala wywołała niekomfortową sytuację? Szczera opinia, niektórzy mogli być zaskoczeni
Bolesna opinia dla Doleżala. Te słowa nie pozostawiają wątpliwości
Żaden z reprezentantów Polski nie skacze tak, aby z całą stanowczością wskazać któregoś z nich na faworyta do olimpijskiego podium. W dodatku w ostatnim czasie pojawiło się wiele fatalnych wiadomości. Nie dość, że kontuzji doznał Kamil Stoch, to na domiar złego problemy z pozytywnymi testami na koronawirusa mają Dawid Kubacki oraz Piotr Żyła.
Wyjście z kryzysu będzie więc nie lada wyzwaniem. Spora krytyka spada na Michala Doleżala, co dziwić nie może, bo to Czech odpowiedzialny jest za poczynania skoczków. Najważniejsze pytanie jakie powstaje to takie, co jest przyczyną słabej postawy Polaków. Sven Hannawald w rozmowie z portalem SportoweFakty WP zwrócił uwagę, że może być to spowodowane testowaniem nowego sprzętu.
Dobre wyniki Polaków w poprzednich sezonach to zasługa Horngachera?
Z taką opinią zgadza się Rafał Kot, były fizjoterapeuta polskiej kadry skoczków. - Zawsze gdy testuje się sprzęt, to trzeba do tego dopasować technikę skoku. Czasami musi się ona delikatnie zmienić. To jest związane z dojazdem, odbiciem, czy zachowaniem skoczka po wyjściu z progu - wyjaśnił w rozmowie z WP.pl. Zdecydował się również na opinię, która może okazać się bolesna dla Doleżala.
Ze słów Kota wynika, że w ostatnich dwóch sezonach skoczkowie korzystali jeszcze z pozostałości pracy Stefana Horngachera. - Trochę bazujemy jeszcze na tym, co zostało wspaniale zbudowane przez Stefana Horngachera. Przez dwa sezony nam się to świetnie udawało, bo sprzęt był bardzo podobny. Przed sezonem olimpijskim, jak zawsze, nastąpiły lekkie zmiany i pewne rzeczy nie zgrały się u nas tak, jak powinny. Zwróćmy uwagę, że kłopoty dotknęły wszystkich polskich skoczków, nie tylko tych z głównej kadry - ocenił Kot.