Po konkursie w Innsbrucku, który przez kiepskie warunki pogodowe zakończył się po pierwszej serii, Kamil Stoch znalazł chwilę dla dziennikarzy. Choć spieszył się na prześwietlenie ręki do szpitala, opowiedział o swoim upadku i stanie zdrowia. Dlaczego stracił kontrolę podczas sesji treningowej?
- Były bardzo trudno na skoczni, a szczególnie na zeskoku. Wpadłem w dużą dziurą w serii próbnej. Poczułem się, jakby ktoś złapał moje narty i w momencie mnie zatrzymało. Nie miałem żadnej kontroli nad niczym, ani też czasu na jakąkolwiek reakcję. W konkursie były z kolei loteryjne warunki - mówił Stoch dodając, że być może będzie zmuszony odpuścić czwartkowe kwalifikacje do zawodów w Bischofshofen.
Kibice martwią się, że ból ręki wyeliminuje go nawet z piątkowych zawodów głównych. Będą one kluczowe dla Stocha, który walczy o triumf w całej imprezie. Nasz najlepszy skoczek był jednak dobrej myśli. - Nie odczuwam dużego bólu, ale też nie staram się nie szarpać ręką. Skoro potrafiłem oddać skok, to wygląda na to, że nie jest to nic groźnego - zakończył i udał się na prześwietlenie ręki.
W szpitalu Stoch dostał dobrą wiadomość. Jak poinformował na Twitterze dziennikarz TVP Sport Sebastian Szczęsny, nie ma mowy o żadnym złamaniu! To tylko zwykłe stłuczenie.
Dobre informacje ze szpitala!! : Kamil potluczony, ale nie ma żadnych złamań! Jest w dobrych rękach dr Winiarskiego i fizjo. Łukasza Gebali.
— Sebastian Szczęsny (@seba_szczesny) January 4, 2017