Justyna Kowalczyk

i

Autor: Eastnews

Dlaczego Justyna Kowalczyk zemdlała? Wielkie ambicje, tylko możliwości mniejsze

2015-01-12 22:27

Justyna Kowalczyk była wielkim sportowcem. Bezdyskusyjnie. Być może jednym z największych w dziejach polskiego sportu. Była. W tym sezonie Polka jeździ w innej lidze niż światowa czołówka. Ponoć trenuje. Ponoć szykuje formę na mistrzostwa świata. Ponoć. Największy problem z Polką jest taki, że tak naprawdę nic o niej nie wiemy. Nigdy nie wiedzieliśmy. Co się dzieje z dwukrotną mistrzynią olimpijską?

Oficjalna wersja wydarzeń? Reprezentantka Polski nie dojechała do mety Tour de Ski. Na cztery minuty straciła przytomność na trasie ostatniego etapu. Natychmiast zabrano ją do punktu medycznego, później do szpitala na badania, który opuściła już o własnych siłach. Przyczyny nagłej zapaści? Sztab szkoleniowy utrzymuje, że Kowalczyk była zwyczajnie przemęczona i wystartuje w kolejnych zawodach w Otepaeae. Tyle.

Justyna Kowalczyk wystartuje w Otepaeae!

Powtórka z rozrywki. Podczas igrzysk w Turynie w 2006 roku też straciła przytomność. Osiem dni później sięgnęła po swój pierwszy olimpijski medal. Niemal rok temu podobna przygoda zdarzyła jej też po udzieleniu wywiadu. Wyjaśnienia? Banały. Brak wody, stres, przegrzanie, zmęczenie.

Brzmi tajemniczo? Bądźmy szczerzy, podobne przypadki w świecie sportu zdarzają się niezwykle rzadko. Gdyby piłkarz padł na cztery minuty bez życia na murawie, dostałby natychmiastowy zakaz uprawiania sportu. Do odwołania. A Kowalczyk? Przespała się pod Alpe Cermis - dobrze jej zrobi trochę snu - i za tydzień wraca na trasy narciarskie w Estonii.

Tymczasem utrata przytomności to poważny problem. Niedokrwienie mózgu. Co spowodowało podobną reakcję u Polki? Co scenariusz, to bardziej nieprawdopodobny. Przemęczenie organizmu? Odwodnienie? Stres? A może coś z pogranicza fikcji? Ciąża? Doping? Bez żartów. Rozwiązanie wydaje się dużo prostsze. Justyna Kowalczyk zwyczajnie podjęła wyzwanie. Wyzwanie przeciwnika, którego do tej pory nie pokonał nikt, a próbowali wszyscy przed nią. Prawdziwy "Undisputed Champion of the World". Czas.

Co ukrywa Justyna Kowalczyk?

Problem w tym, że akurat w tym samym momencie zrezygnowała z końskich dawek treningowych, a czas wolny przeznaczyła na naukę nowego zawodu. Zamiast sportowcem, stała się felietonistą. I skończyło się tak, jak kończy się niemal każda próba przebiegnięcia maratonu. Za jednym zamachem można pokonać cały dystans. Ale tylko spróbuj się na chwilę zatrzymać. Po kilkuset metrach zaczynasz się rozglądać za wygodnym fotelem. Najgorzej, jak wtedy mija cię dziarski 70-latek w spodenkach à la moda Berlin 36'. Tkanki płuc obumierają, mięśnie rozpoczynają swoisty holocaust, ale psychika pcha do przodu. Prawie jak film. Brakuje tylko zakapturzonej postaci z kosą w ręku.

Trudno mieć do Kowalczyk o cokolwiek pretensje. Była wielka. Nigdy nie kreowała się na mistrzenię techniki, ale wygrywała dzięki katorżniczym treningom. Mogła odejść tuż po igrzyskach. Tuż po swoim być może największym sukcesie. Tuż po złotym medalu, zdobytym ze złamaną nogą. Wybrała jednak drogę na skróty. Podczas Tour de Ski nie zawiodły smary. Zawiodły mięśnie.

Andrzej Kostyra: Wojtku Fibaku, czy masz kompleksy?

Pewne wątpliwości wzbudzić może tylko jedno, już na koniec sezonu, jeśli okaże się on kompletnym niewypałem. Po co była ta gra pozorów? Po co te zapowiedzi? Polski Związek Narciarski przeznaczył na team Kowalczyk prawie trzy miliony złotych. Dwa pochodziły z pieniędzy podatników. Można to uznać teoretycznie za swoiste podziękowania za lata kariery. Można.

Tyle że 80 lat temu PKP też przyczyniało się do dynamicznego rozwoju Polski. Dziś kwalifikuje się do natychmiastowej likwidacji. Obyśmy na kolejny medal olimpijski w biegach narciarskich nie musieli czekać do kolejnego całkowitego zaćmienia słońca na terenie naszego kraju. Czyli do lipca 2093 roku.

KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!

ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail

Najnowsze