Wcześniej obie reprezentacje poradziły sobie łatwo z drużynami Turcji i Meksyku. Można było się spodziewać wyrównanego meczu, bo drużyny sąsiadują ze sobą w rankingu IIHH. Polki przed turniejem były klasyfikowane na 19 miejscu, a rywalki o jedną pozycję wyżej. Poziom meczu i jego dramaturgia nie zawiodły kibiców. W pierwszej tercji Polki mimo wielu dogodnych sytuacji, również grając w przewadze pięć na trzy, nie potrafiły umieścić krążka w bramce rywalek. Zrobiły to Holenderki w 25. minucie. Polki grały dobrze, ale bardzo nieskutecznie. Kiedy w 51. min Holenderki podwyższyły na 2:0, wydawało się, że jest po meczu. Nasze zawodniczki się nie załamały i dokonały rzeczy, wydawać by się mogło niemożliwej. W ciągu dwóch minut, Karolina Późniewska, Wiktoria Sikorska i Klaudia Chrapek strzeliły 3 gole i odwróciły losy meczu. Zdesperowane rywalki próbowały wyrównać, ale świetnie broniła Martyna Sass, i po końcowym gwizdku podopieczne słowackiego trenera Ivana Bednara mogły odtańczyć na lodzie taniec radości. Polki awansowały do jednego z trzech turniejów finałowych, które odbędą się w listopadzie. Przydział do turniejów odbędzie się na podstawie rankingu zwycięzców I rundy kwalifikacji, ale wiele wskazuje, że zagramy w czeskim Chomutowie, z gospodarzem imprezy, Węgrami i Norwegią. Na igrzyska pojedzie tylko zwycięzca turnieju.
Ekspert TVP ostrzega TVN ws. skoków narciarskich. Padła ważna przepowiednia