Jan Ziobro i Kamil Stoch, PŚ w Engelbergu

i

Autor: East News

Jan Ziobro: Gdy się budziłem, latał nade mną Małysz [WYWIAD]

2013-12-27 5:30

Gdy Adam Małysz (36 l.) rozpoczął serię największych sukcesów, on dopiero rozpoczynał próby skakania na nartach. 22-letni Jan Ziobro, rewelacyjny zwycięzca Pucharu Świata w Engelbergu, do dziś stawia sobie za wzór "Orła z Wisły". - Był moim idolem i zawsze nim będzie - deklaruje skoczek ze Spytkowic. - Wychowałem się na jego sukcesach. W tamtych latach cały mój pokój oklejony był Adamem. Zdjęcia, plakaty, artykuły... Nawet na suficie. Kiedy zasypiałem i kiedy wstawałem, Małysz fruwał nade mną.

"Super Express": - Czy właśnie od skoków zaczął pan swoją przygodę z narciarstwem?

Jan Ziobro: - Najpierw jeździłem po stokach na zjazdówkach. Ale nigdy nie uprawiałem zjazdów wyczynowo. Skok na nartach jest przyjemniejszy, zwłaszcza gdy za progiem czuje się, że wyszedł dobrze i można się nim napawać. A potem euforia na dole.

Przeczytaj koniecznie: Mistrzostwa Polski w skokach przeniesione na marzec

- Czym jest dla pana narciarstwo?

- To całe moje życie. Pasja, radość, to, co lubię robić. Mamy teraz bardzo dobry sztab szkoleniowy, który sprawia, że niczego nam nie brak w motoryce, sprzęcie czy psychice. Nie mamy psychologa, ale odnosimy sukcesy. Uważam, że trzeba twardo stąpać po ziemi, mieć swój rozum i nie dać się ponosić emocjom. Kamil Stoch powtarza: "Nie bójmy się sięgać po to, na co nas stać".

- Jest pan w stanie sięgać po to częściej?

- Moje skoki weszły na taki poziom, na jaki mnie stać i jaki chciałem osiągnąć. Tylko nie chcę mówić, że teraz pojadę na Turniej Czterech Skoczni i nadal będę wygrywał. Jadę z pokorą i chcę po prostu oddawać dobre skoki. Tak jak Małysz. Tylko może nie dwa, ale trzy w jednym dniu, biorąc pod uwagę serię próbną albo kwalifikacje.

- Dlaczego nie szło panu od początku sezonu?

- Moje skoki były dobre podczas ostatnich zgrupowań i w pierwszym konkursie w Klingenthalu. Niektóre lepsze nawet od skoków Kamila, przed którym zresztą chylę czoła. A potem chciałem coś ulepszyć, zacząłem kombinować. Przesuwałem środek ciężkości do przodu i tyłu, do tego doszło spinanie ciała, które powoduje, że skok jest od razu nieudany.

- To dlatego potrzebny był panu "luz w dupie" - jak głosi słynny napis na pana nartach?

- Napisałem te słowa dzień przed Engelbergiem. Rzuca mi się w oczy i nie zmażę go. Przypomina mi, że mam zachować swobodę ruchów. A środek ciężkości ciała jest w położeniu optymalnym przy dojeździe. Poskładałem wszystko podczas treningów w Szczyrku w ubiegłym tygodniu i zawiozłem to do Engelbergu.

- Jak się panu podobają pierwsze objawy ziobromanii?

- Fajnie, że ktoś stworzył takie określenie. Ale tych manii wokół sportowców można znaleźć wiele, więc nie przesadzajmy. Chociaż... nie obraziłbym się, gdyby ziobromania zaczęła się naprawdę.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze