Pochodząca z Chochołowa zawodniczka ma już za sobą 9 lat startów w zawodach międzynarodowych. Kiedyś nazwano ją „Małyszem w spódnicy”. Nieprzypadkowo.- Gdyby nie „małyszomania”, pewnie nie uprawiałabym skoków narciarskich – mówi mistrzyni Polski. - Kiedyś właśnie Adam był moim idolem i wzorem do naśladowania. Chciałam skakać jak on. Czuję, że wciąż robię spore postępy i liczę na to, ze dojadę do czołówki Pucharu Świata, a hasło „Małysz w spódnicy” nie będzie tylko frazesem.Trening pod okiem szkoleniowca kadry Łukasza Kruczka zaczyna przynosić dobre efekty.- Coraz większy nacisk kładziemy na siłę i na dbałość o wagę ciała. Podobnie jak u chłopaków. Niestety, oni zawsze będą skakali dalej, bo mają znacznie więcej siły…. - wzdycha. Sportowym wzorem dla Joanny wciąż jest skoczek, a nie skoczkini. Ale już nie ten sam, co przedtem.- Zmieniłam swojego idola, bo zwróciłam uwagę na swoją budowę ciała. Każdy skoczek ma inny styl i na innych aspektach musi się skupić. Dlatego wzoruję się teraz na Dawidzie Kubackim. Chcę być teraz „Kubackim w spódnicy”. A z Dawidem łączy nas jeszcze jedno: mamy podobny kolor włosów – śmieje się blondynka z Chochołowa.
Makabryczny upadek polskiej skoczkini. Jej twarz wygląda fatalnie