"Super Express": - Czy Justyna też będzie startować we wszystkich zawodach?
Aleksander Wierietielny: - Na pewno nie. Odpuszczamy sprinty w Duesseldorfie i Mediolanie. Sprinty w mieście to nie jej specjalność, poza tym w ciągu trzech dni bardzo mało jest samego biegania na nartach. Szkoda czasu. Natomiast z jak najlepszej strony będziemy chcieli pokazać się w lutym w Jakuszycach, gdzie po raz pierwszy przed polskimi kibicami Justyna wystąpi w Pucharze Świata.
- W jakiej formie jest Justyna przed pierwszymi pucharowymi startami w nowym sezonie?
- Na oko wygląda dobrze. Efekt powinny przynieść długie biegi po śniegu w Nowej Zelandii minionego lata, gdzie popracowaliśmy nad techniką i szybkością. Ale tak naprawdę, zobaczymy to dopiero podczas rywalizacji. Pierwszy zimowy sprawdzian, tydzień temu, nie był rzetelny, pomimo trzech zwycięstw. Bo z mocnych rywalek były tam tylko Finki. Teraz będą wszystkie.
- Czy udało się poprawić technikę dowolną, która była słabszą stroną mistrzyni?
- Jest widoczna poprawa, zwłaszcza w jednym elemencie, o którym jednak nie powiem, bo to tajemnica. Jestem też przekonany, że dziewczyna będzie mądrzej pracowała na trasie pod względem taktyki. Oby tylko uniknęła kontuzji czy choroby.
- I oby nie schodziły jej paznokcie ze stóp, jak w czerwcu w Zakopanem...
- One na szczęście już dawno odrosły (śmiech).
- Nie zdarzyło się w ostatnich tygodniach jakieś spięcie pomiędzy wami?
- Nie pamiętam, żeby zdarzyło się kiedykolwiek, aby Justyna się postawiła i powiedziała, że czegoś nie zrobi. Nie doprowadzamy do takiego stanu. A ja, zanim jej coś zadam, starannie przemyślę, czy ona to wykona