We wtorek Justyna Kowalczyk wyjechała przygotowywać się do nowego sezonu. Co za tym idzie, zrezygnowała z zaplanowanego urlopu. Dlaczego?
Zobacz także: Wesprzyj Justynę Kowalczyk. Złóż jej życzenia
- Od ponad roku mam zdiagnozowane stany depresyjne. To jest mój bieg o życie. Do sierpnia miałam sobie dać szansę, żeby się odnaleźć. Może wyleczyć. Może poczuć radość - przyznała biegaczka w rozmowie z Pawłem Wilkowiczem ze sport.pl. - Nie mówię o radości z biegów narciarskich. Tylko radości z tego, że jestem. Chciałam pożyć, znaleźć jakiś bodziec, który mnie odciągnie od tego wszystkiego, co czarne. Ale nie udało się. Więc skoro wszystko inne mi się w życiu sypie, to skupię się sporcie.
Przeczytaj: Justyna Kowalczyk nie rozstaje się z Marianem [ZDJĘCIA]
Słowa Justyny Kowalczyk są szokujące. Biegaczka wyjawiła, że jest w bardzo ciężkim stanie mentalnym. W życiu nie układa jej się nic. Była gotowa przerwać karierę sportową nawet przed igrzyskami olimpijskimi w Soczi. Nie pomogły jej dotąd trzy próby leczenia farmakologicznego, organizm bardzo słabo reagował na lekarstwa.
- Coraz trudniej kłamać: dlaczego nie przyjmuję większości zaproszeń, dlaczego boję się iść do tłumów, dlaczego zemdlałam niedawno na maratonie, dlaczego mnie nie było gdzieś, gdzie miałam być. Na początku maja przeżyłam klasyczne załamanie nerwowe. Teraz może być już tylko lepiej - dodała z nadzieją Kowalczyk.
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail