Justyna Kowalczyk była bardzo zawiedziona po biegu na 10 kilometrów, w którym była baaaardzo blisko złota. - Zawsze oceniam siebie bardzo krytycznie, taka już jestem. Gdybym przegrała o 30 sekund, mogłabym powiedzieć: cholera, słaba byłam. Ale ja prowadziłam przez 9 kilometrów i przegrałam. Nie mam do siebie pretensji, bo wszystko zrobiłam pięknie, ale po prostu trochę brakło - ocenia Polka, która ma już dość ciągłych pytań o Marit Bjoergen.
Walczy z całą drużyną
- Biegi narciarskie to nie jest Marit Bjoergen. Ja walczę o złoto, a nie o to, żeby ją pokonać - ucina.
Ostatnią szansę na złoto będzie miała w biegu na 30 kilometrów. Justyna nie ma złudzeń, że czeka ją piekielnie trudne zadanie.
- Będę musiała walczyć nie tylko z Bjoergen, ale z całą reprezentacją Norwegii. Na starcie staną cztery Norweżki, zrobią wszystko, żeby mnie przez 30 kilometrów po trochu unicestwiać - podkreśla Polka. - Jak? Można najeżdżać na kijki, na narty. Tego nie widać w telewizji, a to bardzo wybija z rytmu. - Boję się tego biegu - dodaje.
Osiołek nie pomógł
30 kilometrów to ulubiony dystans Polki, zdobyła na nim złoto i na MŚ w Libercu, i na IO w Vancouver, a na igrzyskach w Turynie była trzecia.
- Czuję się dobrze na tym dystansie i wiem, na co mnie stać. Nie wiem tylko, co wymyślą Norweżki. W tym biegu bardzo dużo będzie zależało od taktyki - ocenia Justyna Kowalczyk, której w biegu na 10 kilometrów miał pomóc pluszowy osiołek o imieniu... ADHD (zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi).
Przeczytaj koniecznie: MŚ Oslo 2011. Justyna Kowalczyk 4 sekundy od złota!
- Gdybym wzięła go ze sobą na trasę, chowając pod numerem startowym, na pewno by mi pomógł - uśmiecha się Justyna. - Może zrobię tak w biegu na 30 kilometrów?