Walka ze stosowaniem zakazanych substancji przez zawodników, trwa od wielu lat. Mimo że zażywanie dopingu wiąże się ze sportowym ostracyzmem, niektórzy nadal sięgają po nieprzepisowe medykamenty. Jednym ze sposobów mających ukrócić ten proceder są kontrole antydopingowe. Choć idea jest słuszna, te potrafią być prawdziwym utrapieniem dla zawodników.
Tomasz Iwan ZAORANY za AMORY na ulicy. Fani nie mają dla niego litości [ZDJĘCIA]
Bo muszą być w zasadzie na każde wezwanie kontrolerów. A ci mogą zadzwonić w każdej chwili, o czym przekonuje także Kamil Stoch. - Nigdy nie wiem kiedy zadzwoni telefon, domofon czy zapuka ktoś do drzwi mówiąc: hello mister Stoch, doping control. Podczas kontroli uroczyście oddaję do pojemnika mocz w obecności 'osoby towarzyszącej', zawsze jest to mężczyzna - powiedział mistrz olimpijski na Instagramie.
Piotr Żyła przez to ZDJĘCIE przeturlał fanów ze śmiechu. Pisali mu kultowe "XD"
Stoch wyjaśnił jednocześnie, że jeśli nie ma go na miejscu, ma dwie godziny aby stawić się na kontrolę. Nie zawsze jest to jednak możliwe. Skoczek opowiedział historię, w której zaryzykował naprawdę dużo. A wszystko dla swojej żony, Ewy. - Byłem z żoną w Krakowie i właśnie wchodziliśmy na koncert... Miałem dwie godziny żeby dojechać do Zakopanego, a wykonanie tego w piątkowy wieczór było mało prawdopodobne. Pewna byłaby perspektywa zmarnowanego koncertu i randki więc dobrowolnie wybrałem żółtą kartkę - wyjawił reprezentant Polski. Jakby nie patrząc, większego dowodu miłości pani Ewa dostać nie mogła.