Stoch przeżywa w tym sezonie wzloty i upadki. W listopadzie i grudniu był liderem polskiej kadry, która spisywała się poniżej oczekiwań i jako jedyny nawiązywał walkę z czołówką. Stanął nawet na podium w Klingenthal, jednak później przyszedł kryzys. Podczas Turnieju Czterech Skoczni został odesłany do domu, a w Innsbrucku nie przebrnął nawet kwalifikacji. Trenerzy postanowili dać mu czas i odpoczynek, by złapał świeżość przed igrzyskami olimpijskimi. 34-latek poleciał do Pekinu po walce z czasem po kontuzji stawu skokowego, która wydłużyła jego przerwę od startów w Pucharze Świata. Najważniejsza impreza czterolecia była w wykonaniu "Orła z Zębu" udana, ale sprawiła mu wiele przykrości. Wypoczęty i dobrze nastawiony rywalizował w stolicy Chin o medale, jednak ostatecznie zajął 6. i 4. miejsce. Mocno przeżył minimalną porażkę w walce o olimpijski medal, ale wydawało się, że w końcówce sezonu będzie bił się o najwyższe pozycje. Niestety, turniej Raw Air i loty w wykonaniu Stocha należy uznać za nieudane.
Stoch męczy się podczas lotów. Jego słowa zmartwią kibiców
Jeszcze podczas Raw Air trzykrotny mistrz olimpijski nawiązywał walkę z czołówką, ale występ w Oslo mocno wpłynął na jego pewność siebie. Stoch prowadził w stolicy Norwegii po 1. serii, jednak fatalny drugi skok spowodował spadek na 15. miejsce. Stało się to tuż przed mistrzostwami świata w lotach narciarskich, które mają dla polskiego skoczka szczególne znaczenie. Jest to ostatnia ważna impreza, której nie wygrał w swojej karierze, a w 2018 r. został wicemistrzem świata. Kibice liczyli, że w tym roku powalczy w Vikersund o brakujący skalp, ale loty Stocha na jednej z największych skoczni świata były rozczarowujące. Indywidualnie zajął on 22. miejsce i nie ukrywał zmęczenia startami na mamucie. Niestety, kilka dni przerwy przed wyjazdem do Oberstdorfu niewiele zmieniło.
Mało kto wie, że żona Kamila Stocha ma sporo wspólnego z Anną Lewandowską:
W piątek najlepsi skoczkowie świata oddali w Oberstdorfie 3 skoki. W treningach Stoch nie był w stanie przekroczyć 200 m i zajął 24. oraz 55. miejsce. Uzyskał w nich raptem 194,5 i 131 m. Zwłaszcza drugi trening wlał ogromną niepewność w serca kibiców, którzy bali się kwalifikacji. Na szczęście wybitny skoczek zmobilizował się w najważniejszej próbie i wylądował na 209 m, dzięki czemu zajął 22. miejsce. Awansował tym samym do sobotniego konkursu, jednak trudno oczekiwać, by walczył o czołowe pozycje. Tym bardziej, że sam wprost przyznał, iż końcówka sezonu jest dla niego trudna.
- Zawsze tęsknię za skokami, natomiast to tęsknota... z nerwem. Nie idzie, a chciałbyś, żeby szło i było dobrze. Zwłaszcza na lotach. A w takiej sytuacji to trochę męczenie się - przyznał Stoch w rozmowie ze Skijumping.pl. - Cały ten sezon to szukanie, próbowanie i czasami odbijanie się od ściany, a później cała praca od nowa - dodał. Jego wysiłek przełożył się na awans do zawodów, jednak 39-krotny triumfator konkursów PŚ z pewnością oczekuje od siebie więcej. - Musiałem włożyć mnóstwo energii w koncentrację, żeby to jakoś wyszło. Udało się, cieszę się, ale bardzo mnie to denerwuje i podcina skrzydła, że muszę coś takiego przechodzić. Jak mówiłem w Vikersund, poniekąd się tego spodziewałem, ale co innego przeżywać to. Jestem, walczę i próbuję. Nie poddaję się - zakończył lider polskiej kadry.