"Orzeł z Wisły" wyszedł na prowadzenie już po trzech (!) konkursach. Chwilę potem stracił je po dramatycznym locie w Oslo, ale odzyskał na nowo już w pierwszym z trzech finałowych konkursów w Planicy.
- Kiedy trener Hannu Lepistoe powiedział mi po mistrzostwach świata w Sapporo, że teraz walczymy o Puchar Świata, pomyślałem, iż to żart - wspomina Małysz w rozmowie z "Super Expressem". - A on na to, że mam tylko spokojnie skakać. No i przyszły jeden, drugi, trzeci zwycięski konkurs, aż znalazłem się na prowadzeniu. Natomiast Jacobsen popełniał błędy i zajmował dalsze miejsca.
Kierownik polskiej reprezentacji wierzy w szanse Kamila na "mamucie" Letalnica.
- W turnieju Raw Air wydawało się, że Krafta ani Wellingera nic złego spotkać nie może. A okazało się, że jeden zły skok może kosztować drogo. Chyba głowy były skupione na wygraniu turnieju. Na pewno teraz większą presję czuje na sobie Stefan Kraft. On też popełnia błędy, chociaż akurat jego wybronienie się w niedzielę przed katastrofą to było "mistrzostwo świata". Nie da się całkowicie odciąć od myśli o Pucharze. Kamil jest już doświadczony, inaczej podchodzi do startów niż kiedyś. Nawet lądując poza podium, jest zadowolony, jeśli dobrze wykona skoki. A podczas turnieju wszystkie jego skoki były bardzo dobre. Kamil odzyskał pewność siebie. I stałość formy. A gdy zawodnik ją ma, efekt przyjdzie sam.
Zdaniem Adama Małysza rywalizacja o Puchar Świata 2016-2017 może rozstrzygnąć się nawet dopiero w ostatniej serii sezonu.