Po kilkunastodniowej przerwie skoczkowie narciarscy mogli wrócić do rywalizacji. Tak długi odstęp pomiędzy jednymi a drugimi zawodami spowodowany był odwołaniem turnieju Raw Air w Norwegii. W zamian za to w Planicy zaplanowano o jeden konkurs indywidualny więcej. Rywalizacja w Słowenii miała być dobrą okazją dla Kamila Stocha na pokazanie, że nadal stać go na wiele. Trzykrotny mistrz olimpijski w wielu wywiadach podkreślał, że uwielbia loty narciarskie i nieco żałował, że w tym sezonie ominie zawodników rywalizacja w Vikersund, a więc na największym mamucie świata. Planica ma jednak ogromną renomę i na pewno nikt nie narzeka, że odbędzie się tam o jeden konkurs więcej, niż planowano przed sezonem. Niestety w postawie Kamila Stocha wciąż widać dość spore problemy z ustabilizowaniem formy. Kwalifikacje nie potoczyły się po jego myśli.
Piotr Żyła dostał zaproszenie na WÓDKĘ. Takim ludziom się nie odmawia
Skoczek z Zębu okazał się najgorszym z polskich skoczków, którzy wywalczyli awans do czwartkowego konkursu. Bliżej od Stocha z biało-czerwonych wylądował jedynie Klemens Murańka, któremu nie udało się wywalczyć kwalifikacji. Mistrz olimpijski zajął dopiero 23. lokatę i po rywalizacji ciężko było mu tryskać humorem. W dodatku w rozmowie z portalem skijumping.pl nie zamierzał ukrywać rozczarowania.
Ależ oni latali! Wspaniałe kwalifikacje w Planicy. Pechowiec Murańka i piękny lot Stękały
- Loty zawsze są wymagające, nigdy nie są łatwe. Szczególnie sprawiają trudność, kiedy się jest w kiepskiej formie i szuka się dobrych skoków - powiedział wprost reprezentant Polski. Można się jedynie zastanawiać, skąd kolejny raz u Stocha są problemy z formą. W tym sezonie jego dyspozycja mocno falowała. Sam skoczek przyznał, że wpływu na to nie miała raczej długa przerwa. - Mieliśmy treningi w Zakopanem, znam dobrze tę skocznię. Wiedziałem, czego się spodziewać, wiedziałem, że nie będzie łatwo, ale nie sądziłem, że aż tak - podkreślił skoczek narciarski.