Jednym z dominujących tematów w skokach narciarskich jest nie tylko dyspozycja zawodników, ale przede wszystkim warunki, w jakich muszą skakać. Coraz częściej można zaobserwować loteryjne konkursy, w których forma dnia ma mniejsze znaczenie niż to, na jaki wiatr trafi dany zawodnik. Na sprawiedliwość konkursów miały wpłynąć przeliczniki za wiatr. Problem jednak w tym, że "czysta matematyka" nie zawsze przekłada się na odczucia skoczka w powietrzu.
Kamil Stoch mówi o potrzebie zmian. Ważny głos w sprawie
Uwagę zwracają na to nie tylko kibice, ale również skoczkowie. W rozmowie z portalem Interia.pl potrzebę zmian zauważył Kamil Stoch. - Uważam jednak, że FIS mogłaby poszukać systemu, który spowoduje, że skoki będą bardziej fair. Czasami zawody rozgrywane są przy bardzo zmiennym wietrze. Od momentu kiedy dostaję zielone światło, do momentu kiedy się wybijam, wszystko potrafi się zmienić kilkukrotnie - zauważył trzykrotny mistrz olimpijski.
- Największym problem w skokach jest boczny wiatr, który nie jest odnotowywany przez czujniki wymiernie, a dla nas jest najgorszy, bo destabilizuje w powietrzu. Tego jednak nie widać na wykresie - ocenił Stoch i dodał, która skocznia pod tym względem jest najtrudniejsza. - Najgorzej jest zdecydowanie w Oslo. Tam skocznia jest niby osłonięta, a wszyscy wiemy, co tam się dzieje. Są tam straszne zawirowania powietrza i tworzą się dziury powietrzne. Tam, jak dostaję się kosę z boku, to nie można już nic zrobić - wyjawił reprezentant Polski.
Listen on Spreaker.