Po dwóch konkursach Kamil Stoch był liderem Turnieju Czterech Skoczni. W Innsbrucku zawody zakłócał wiatr i bardzo źle przygotowany zeskok. W tych warunkach zdecydowano, że rozegrana zostanie tylko jedna seria. Najlepszy w niej okazał się Norweg Daniel Andre Tande i to on minimalnie wyprzedził naszego sportowca w "generalce". Dla wielu przed ostatnim konkursem cyklu w Bischofschofen to jednak Polak pozostaje faworytem. W tym gronie jest legendarny Martin Schmitt, który kilkanaście lat temu toczył pamiętne boje z Adamem Małyszem. - Kamil znów wygląda świetnie. W Innsbrucku porządnie się nacierpiał, miał obolały bark i kolano, lecz i tak był w stanie osiągnąć dobry wynik. A skocznia w Bischofshofen powinna mu pasować. Znakomicie poleciał na treningu i uważam, że tego dokona. Że wygra Turniej Czterech Skoczni przed Danielem Andre Tandem - powiedział Niemiec w rozmowie z portalem eurosport.onet.pl.
Po zakończeniu kariery Schmitt szybko znalazł sobie nowe zajęcie. Nie chciał rozstawać się ze skokami i rozpoczął pracę jako reporter telewizyjny. Przed kamerą radzi sobie świetnie. Jest inteligentny, a do tego dysponuje wiedzą praktyczną i teoretyczną. Ta pierwsza daje mu możliwość trzeźwej oceny potencjału zawodników i dlatego też odrzucił możliwość sensacyjnego wygrania TCS przez Piotra Żyłę. - Aż tak to już bym się nie zapędzał. Piotr jest w bardzo dobrej formie, to fakt, lecz szans na końcowy sukces nie ma. Jeden z prowadzącej trójki turniejowej może mieć gorszy dzień, lecz nie każdy z nich. Daniel, Kamil i Stefan dadzą nam świetną rywalizację i to między nimi wszystko się rozstrzygnie - wyjaśnił.