- Po to się walczy, by zdobywać jak najwyższe miejsca. Nie obrażę się, jeśli się one do mnie przyczepią - mówi ze śmiechem Dawid Kubacki "Super Expressowi". - Ale przyzwyczajać się do nich nie można, tylko trzeba pracować na to, by zachować ciągłość. Przede mną jeszcze dużo pracy. A w Grand Prix w Hinterzarten nie wyszły mi ani skoki w konkursie drużynowym, ani drugi w indywidualnym.
"SE": - Nie zaczyna pana uwierać pozycja lidera?
Dawid Kubacki: - Nie myślę o sobie jako o nie wiadomo kim. Cieszę się, że potrafię wykonywać zadania nie tylko na treningu, ale i na zawodach. I mam nadzieję, że będę to potrafił także w przyszłości.
- Te słowa wynikają chyba z treningu mentalnego.
- Od wiosny zmienił się mój trener i moja przynależność w kadrze. Zmieniła się technika, bo stara ucinała mi odległość skoków. I znacznie powiększył się zakres pracy z psychologiem. Pracuję z panią Marzanną Herzig z krakowskiej AWF, stosuję między innymi relaksację i autosugestię. Nie wmawiam sobie, iż jestem najlepszy, ale że stać mnie na walkę o osiągnięcie celów. Nie spodziewałem się, że wyniki od razu będą aż tak fajne. Wyszło zdecydowanie ponad plan.