- Mieliśmy założenie, aby mocno wejść w sezon. Czuję się sfrustrowany, bo absolutnie nie spodziewałem się tego, co jest - mówi nam trener Kruczek. - Pojawiły się problemy techniczne, nad którymi trzeba pracować. Im więcej oddanych skoków, tym lepiej dla nas.
"Super Express": - Drżą panu łydki, że tak samo może być przez całą zimę, a wtedy...?
- Nie. Ja i moi koledzy ze sztabu szkoleniowego jesteśmy przekonani, że to ruszy. Trzeba tylko umiejętności prezentowane na treningach wykorzystać w konkursie. Na razie w konkursach pojawiło się zbyt wiele podstawowych błędów. Takich jak u Kamila Stocha w niedzielę, gdy stracił równowagę, zanim rozpoczął odbicie z progu.
Łukasz Kruczek o formie polskich skoczków
- Czyżby nasi skoczkowie cofnęli się do poziomu przedszkola?
- Brakuje konkursu, w którym skoczyliby normalnie. Bo w kwalifikacjach potrafią już unikać błędu. Może brakuje nam skoków na śniegu lub na rozbiegach lodowych przed startem Pucharu. Tego żałuję. Norwegowie skakali więcej, u siebie. My podczas weekendów w Lillehammer i w Kuusamo nie mieliśmy normalnego treningu.
- Przed rokiem kadrę pociągnął dopiero udany powrót po kontuzji Kamila Stocha...
- Czy on, czy któryś z jego kolegów powinien wskoczyć do czołówki, a to ułatwi sprawę innym. Przypominam, że Kamil nigdy nie wygrał pucharowego konkursu na samym początku sezonu. Ale był i jest lokomotywą kadry. Miejmy nadzieję, że "odpali". Może już za kilka dni.
- A gdzie jest znakomita formą Dawida Kubackiego prezentowana na igelicie?
- Chyba już wraca. Na początku pojawiły się trudności techniczne. Ostatnio był już bliżej tamtego poziomu. Ale najbliżej do Kamila mają teraz Stefan Hula, Klimek Murańka i Maciek Kot. Będzie lepiej. Wiem to.
- Doszły do pana głosy żądające dymisji?
- Pewnie takie już są. Ale nie znam ich i nie słucham.