"Super Express": - Czy za kadencji Stefana Horngachera gracie tak często w siatkówkę na zgrupowaniach, jak za czasów trenera Kruczka?
Maciej Kot: - U obecnego trenera gramy bardzo mało. Trener Horngacher boi się, że możemy doznać kontuzji, a poza tym preferuje inny rodzaj rozgrzewki. Jeśli gramy w siatkę, to na innych zasadach, ustalonych przez trenera - można atakować tylko. lewą ręką i wyłącznie z drugiej linii. Nie może być kontaktu między nami pod siatką.
- Imponujesz umiejętnościami siatkarskimi. Skąd to się wzięło?
- Dzięki mojej babci. Ona uczyła wychowania fizycznego w szkole podstawowej i kładła nacisk na siatkówkę. Mnie uczyła grać w domu, w szczególności gdy przeszła na emeryturę. Później często graliśmy z bratem koło domu, a także oglądaliśmy mecze w telewizji.
- A gdyby Maciej Kot (178 cm wzrostu) miał 15-20 cm więcej, to dzisiaj byłby skoczkiem czy siatkarzem?
- Chyba siatkarzem. Przy takim wzroście trudno byłoby o odpowiednią koordynację ruchową i raczej wybrałbym siatkówkę. Inna sprawa, że w Zakopanem nie było klubu siatkarskiego i musiałbym gdzieś wyjechać.
- Jaki masz cel na ten sezon letni w skokach?
- Lato przeznaczam na dobre przygotowanie do sezonu zimowego, zarówno pod względem motorycznym, jak i technicznym. Będzie to kontynuacja pracy podobna do tej z ubiegłego roku, może z pewnymi nowinkami. Oczywiście, że w letniej Grand Prix będę startował, a na rozbiegu staje się po to, żeby skakać daleko i wygrywać.