- Daję z siebie wszystko, z nadzieją, że to w końcu przyniesie efekt. Chociaż udane lato niekoniecznie zwiastuje udaną zimę - zaznacza ze śmiechem w rozmowie z "Super Expressem".
Przyznaje, że po niepowodzeniach w poprzednich latach miał chwile zwątpienia, zastanawiał się, ile jeszcze wytrzyma psychiczne. - Ostatnio taki trudny moment zdarzył się półtora roku temu, gdy nie znalazłem się w reprezentacji na mistrzostwa świata w Falun. Ale te porażki dodały mi sił. Teraz są solidniejsze podstawy, by w końcu się udało, mam większe doświadczenie i dopasowały mi zmiany w treningach - mówi.
Autorem tych zmian jest austriacki szkoleniowiec polskiej kadry Stefan Horngacher. - Stefan zaaplikował nam bardziej intensywne treningi motoryki i urozmaicił ćwiczenia. Między innymi imitację skoku. Tradycyjnie wyskakujemy z przysiadu na ziemi i w powietrzu ktoś nas wyłapuje, a teraz wyskakujemy z będącej w ruchu platformy na kółkach, żeby wylądować na własnych nogach - opisuje.
Kot ma świadomość, że wciąż w jego skokach jest dużo do poprawy. - Najlepiej wychodzi mi najazd do progu, bo w nim... niewiele zmieniłem. Odbicie też względnie nieźle. Ale najwięcej problemów pozostaje w locie, w którym staram się zmienić nierówne, ukośne ułożenie sylwetki - analizuje.
W klasyfikacji GP wyprzedza mistrza olimpijskiego Kamila Stocha. - Cierpliwości, przyjdzie jeszcze dzień Kamila. Ostatnio na treningach skakał najlepiej z nas. Chce jak najszybciej wrócić na szczyt po nieudanym sezonie. Jestem pewien, że mu się to uda. Może już latem - dodaje rewelacyjny lider Grand Prix.