„Super Express”: - Podobno zwiastuny formy przed sezonem były bardzo dobre?
M. Maciusiak (40 l.): - Parametry siłowe oraz trening motoryczny opracowany przez doktora Haralda Pernitscha były na najwyższym poziomie. Absolutnie nie zgadzam się z głosami, że zawodnicy byli przetrenowani. Natomiast ich podejście do wykonywania ćwiczeń mogłoby być… lepsze. Przygotowania nie różniły się znacznie od poprzednich, choć pojawiły się nowe bodźce. Mogła wkraść się monotonia i mogła mieć być przyczynkiem, że sezon wyszedł kiepsko.
- Dlaczego zatem sezon się nie udał?
- Mam swoje przemyślenia, ale nie ja byłem odpowiedzialny za grupę i nie przystoi mi o tym mówić. Chcę jednak przypomnieć, że na początku mieliśmy problemy z kombinezonami, nowy sposób kontrolowania i dyskwalifikacje. Nie weszliśmy na najwyższy poziom sportowy. Powstał łańcuszek niepowodzeń. Zaczęło się kombinowanie, poszukiwanie przyczyn.
- Czy kadra narodowa powinna nadal stanowić jedną dużą grupę?
- Rok wcześniej dwunastoosobowa kadra funkcjonowała bardzo dobrze i mieliśmy bardzo dobre wyniki (m. in. dwa medale w MŚ – przyp. red.). Latem trening tez przebiegał bez problemów. Ale w drugim sezonie powstał problem psychologiczny i logistyczny. Tak, kadrę należałoby rozłączyć. Jako trener wyautowałem się w styczniu z grupy głównej i zająłem się zawodnikami startującymi w Pucharze Kontynentalnym. Skoczkowie niepowołani na igrzyska olimpijskie pokazali w tym samym czasie „jaja” w PK w Brotterode (jeden z konkursów wygrał Juroszek przed Wolnym – przyp. red.). I karta się odwróciła, a teraz Jakub Wolny i Andrzej Stękała wrócili do Pucharu Świata.
- Czy rozmawiano z panem o ewentualnym podjęciu się roli trenera głównego?
- Pozwolę sobie pominąć to milczeniem. Ale gdyby padła propozycja? Tak, byłbym gotów podjąć się tego zadania.
12/04/2018 DCH Maciej Maciusiak o swojej misji w polskich skokach: Chcemy dorównać kadrze A