Niedziela miała być dniem, w którym polscy skoczkowie powetują sobie niepowodzenie w sobotnim konkursie drużynowym na Bergisel. Na zawody drużynowe w Innsbrucku, w ramach MŚ w Sefeeld, Stefan Horngacher wybrał Kamila Stocha, Piotra Żyłę, Dawida Kubackiego i Stefana Hulę. Niestety, po ośmiu skokach biało-czerwoni uplasowali się na 4. miejscu i nie obronili wywalczonego przed dwoma laty w Lahti tytułu mistrzów świata. Kibice byli mocno rozczarowani, czemu trudno się dziwić. Zmartwiony okazał się także dyrektor naszej kadry Adam Małysz.
W rozmowie z portalem sport.pl były legendarny skoczek jednej z przyczyn niepowodzenia szukał w niepewności, dotyczącej przyszłości Stefana Horngachera. Nie jest tajemnicą, że Austriak ma ofertę z niemieckiego Związku i zastanawia się czy nie podjąć pracy za naszą zachodnią granicą. - Wydaje mi się, że powinien powiedzieć przed mistrzostwami. Albo na koniec sezonu. Teraz, wiedząc, że ma ogłosić decyzję po mistrzostwach, jesteśmy w zawieszeniu. To wszystko się odbija na sztabie, tak samo na zawodnikach. Niby się wydaje, że na nich nie. Ale jeśli my to odczuwamy, to myślę, że oni też - stwierdził Małysz po niedzielnych zawodach drużynowych.
- Rozmawialiśmy bardziej o motywacji. Wspomniałem o decyzji, ale powiedział mi, że po mistrzostwach świata, więc nic na nim nie wymuszę – dodał. Jednocześnie Adam Małysz przedstawił odważne zapewnienie przed zawodami na normalnej skoczni. – Odpowiedział, że da z siebie 200 procent, żeby z motywacją zawodników było dobrze - zdradził sport.pl.
Polecany artykuł: