Polacy pokazali charakter, serce do walki, nie załamali się kilkoma gorszymi wynikami i po ciężkich kwalifikacjach awansowali do koszykarskiego mundialu. W efekcie zagrają w tym roku na mistrzostwach świata w Chinach (31.08–15.09).
To pierwszy awans koszykarzy do MŚ od 52 lat i pierwszy większy wyczyn kadry od dwóch dekad. Nic dziwnego, że Polski Związek Koszykówki postanowił docenić zawodników i przeznaczy na premie 500 tysięcy złotych do podziału.
To nie wszystko, bo prezes Radosław Piesiewicz (38 l.) zapowiedział też przekazanie samochodów oraz okolicznościowych szwajcarskich zegarków wyprodukowanych specjalnie z okazji awansu.
– Dwunastu najbardziej zasłużonych dla awansu koszykarzy, których wybierze starszyzna kadry, otrzyma samochody marki Suzuki Swift oraz szwajcarskie zegarki z limitowanej serii warte 40 tysięcy złotych każdy – mówi „Super Expressowi” szef PZKosz. – Nie jesteśmy najbogatszym związkiem sportowym, ale pomogli sponsorzy i nagrody są godne. Gdy w ubiegłym roku zostałem prezesem PZKosz, podwyższyłem obiecaną wcześniej pulę premii.
To nagrody za trudy ostatnich lat. Zespół prowadzony od 2014 r. przez Mike'a Taylora nie potrafił przebić się w mistrzostwach Europy, których nigdy nie skończył w dziesiątce. Kiedy półtora roku temu na Eurobaskecie w Finlandii Polacy przegrywali wygrane spotkania i zajęli 18. lokatę, posada Amerykanina była zagrożona. Tak samo na starcie kwalifikacji MŚ, gdy niespodziewanie pokonali nas Węgrzy. Związek zostawił jednak selekcjonera na stanowisku i, jak się okazało, nie popełnił błędu. Taylor wykazał się konsekwencją w budowaniu zespołu i nadal ma ochotę ciągnąć ten wózek.
– Trener Taylor ma umowę tylko do mistrzostw, ale chęć kontynuowania współpracy jest po obu stronach. Diabeł tkwi w szczegółach, ale już o tym rozmawiamy – zapewnia prezes Piesiewicz.