Piotr Żyła

i

Autor: Eastnews Piotr Żyła

Mama Piotra Żyły: Jak się Piotrek na coś nastawi, to idzie po trupach

2013-04-03 12:52

Upór to cecha osłów albo osób, które osiągają w życiu wielkie sukcesy. W przypadku Piotra Żyły (26 l.) to zaleta, która doprowadziła go do wygranej w Pucharze Świata i medalu mistrzostw świata. - Jak się na coś nastawi, to idzie po trupach, nawet jeśli się sparzy - mówi z uśmiechem mama Piotra, pani Ewa (54 l.).

Miał zaledwie kilka lat, gdy w dużej grupie zaczął trenować skoki u Jana Szturca w Wiśle. - Z czasem inni odpadali i z całej grupy został tylko on. Bo był uparty, sam nosił narty na rozbieg skoczni - wspomina jego ojciec, Zbigniew Żyła (54 l.).

Pierwszy skok oddał zimą 1995-1996, gdy po raz pierwszy błysnął talent jego krajana Adama Małysza. Ale wcześniej nauczył się zjeżdżać na nartach z góry.

- Miał chyba cztery czy pięć lat, gdy z bratem zabieraliśmy go na stok. I już wtedy zjeżdżał "na krechę" - opowiada Ewa Żyła.

Nie obeszło się bez kontuzji - rozcięcia nogi i skręcenia stawu skokowego po upadku na rowerze, złamania obojczyka po lądowaniu na skoczni w Szczyrku. Sześć lat temu złamał rękę na skoczni. Ale żadne z tych nieszczęść nie zniechęciło go do skakania na nartach. Taka myśl pojawiła się tylko raz, gdy po słabych wynikach, został odsunięty od kadry w sezonie

2009-2010. Zastanawiał się wtedy, czy nie spróbować sił w lekkoatletyce, w sprincie albo skoku wzwyż.

- Bo zawsze sylwetkę miał szczupłą i wy-ży-ło-wa-ną - zaznacza Ewa Żyła. - A jako skoczek wozi z sobą wagę i stale się kontroluje, by nie przekroczyć współczynnika, przez który trzeba by piłować czuby nart.

Na szczęście nie zmienił specjalności, a w kolejnych sezonach lądował coraz dalej. Jego kariera trwa dłużej niż kariera jego starszej siostry Doroty. Była ona czołową snowboardzistką w Polsce, oddała też kilka skoków na nartach. Odeszła jednak ze stoków po dwukrotnym złamaniu nogi.

W szkole Piotr uczył się średnio, ale żadnej klasy nie powtarzał. Maturę zdał z rocznym opóźnieniem, za to z wysokimi ocenami. Od małego kochał zwierzęta i opiekował się nimi. - Najpierw był chomik. Gdy zdechł, Piotrek bardzo płakał i chciał mieć zaraz inne zwierzę, choćby węża - nie kryje jego mama. - Potem były papuga aleksandretta większa, rybki i piesek sznaucerek.

Jego dobre cechy w oczach matki to pracowitość, życzliwość i brak zawiści wobec innych. Tata widzi także drobne przywary.

- Zapalił się kiedyś na samochód audi 2,5 A4. My w tym czasie z żoną kupiliśmy mu w Niemczech volkswagena borę w dobrym stanie. Ale on upierał się przy swoim i kupił w kraju audi. Nie najlepsze. Już po miesiącu musiał je naprawiać. Teraz jeździ volkswagenem.

Na szczęście upór i konsekwencja bardzo przydały mu się w życiu rodzinnym.

- Z Justyną poznali się w liceum. Już wtedy Piotr mówił: "To będzie moja żona". Bo jak się zakochał, to na fest. I dobrze trafił - cieszy się mama. Pobrali się po trzech latach znajomości. Dzisiaj mają dwoje dzieci: 6-letniego Kubę i roczną Karolinkę.

Najnowsze