Nic dziwnego, że skoczkowie musieli jakoś zabić wszechogarniającą nudę. Grali w piłkę nożną albo w siatkówkę. Adam Małysz (33 l.) tak się zapamiętał podczas zaimprowizowanego meczu, że najwyraźniej... znokautował silnym uderzeniem w głowę serwisanta kadry biało-czerwonych Grzegorza Sobczyka. Ten jednak pozbierał się szybko i nie miał żalu do "Orła z Wisły".
Przeczytaj koniecznie: Skoki narciarskie: Adam Małysz ma nowy czarny kombinezon. Pomoże mu wygrywać?
Poza tym skoczkowie nie zdołali zrobić prawie nic w Harrachovie. Pierwotnie program przewidywał konkursy w sobotę o godz. 16 i w niedzielę o 14. Już kwalifikacje zostały przełożone z piątku na sobotę rano i w końcu udało się je rozegrać, podobnie jak jedną serię próbną. Do głównego konkursu zakwalifikowali się (poza mającym awans z urzędu Małyszem) wszyscy Polacy: Kamil Stoch, Marcin Bachleda, Stefan Hula, Krzysztof Miętus i Dawid Kubacki.
Jednak później o skakaniu nie było już mowy. Kilkakrotnie przekładano sobotni start, potem ustalono, że oba konkursy odbędą się w niedzielę.
Aura się jednak nie poprawiła. Trener reprezentacji Polski Łukasz Kruczek (35 l.) w niedzielę rano, gdy ciągle wiało i padało, nie był optymistą.
- Prognozy na popołudnie wcale nie są lepsze - ostrzegał nasz szkoleniowiec i dobrze przewidział, co się święci. Najpierw zawody miały się odbyć o 9.30 i 14, potem już tylko o 14, następnie o 15, a w końcu je odwołano.