Kowalczyk narzuciła szalone tempo od samego startu. Nie mogło być inaczej, bo pierwsze kilometry trasy wiodły pod górę, czyli tak jak Polka lubi.
- Pierwsze 4 kilometry to był podbieg. Ale nie poszłam na maksa od startu, bo nie jestem durna, nie pierwszy raz biegłam 10 kilometrów klasykiem. Pamiętam takie biegi kilka lat temu, gdzie po 5 kilometrach prowadziłam 30 sekund przed rywalkami, a na mecie byłam trzydziesta - przypomina Justyna.
Złoto albo pogotowie
Na pierwszym pomiarze czasu, po 2,2 km wyprzedzała Bjoergen o prawie 9,6 sek. Po 7 kilometrach przewaga Polki wynosiła ponad 8,3 sek. Niestety, w końcówce Justyna osłabła, a wspomagana przez Włoszkę Longę (Bjoergen, która startowała 30 sek. później, dogoniła ją szybko na trasie) Norweżka zdołała odrobić straty. Na mecie miała czas lepszy od Polki o 4,1 sek.
Przeczytaj koniecznie: Adam Małysz: Już wiem, kiedy skończę karierę - WYWIAD
- Mam drugi medal mistrzostw świata, to wielki sukces. Ale przez 9 kilometrów biegłam po złoto, wymarzone, wymęczone, wybiegane, więc jestem trochę smutna. Pierwsza myśl na mecie? Nie było żadnej myśli, nawet nie wiem, jak wstałam, wiem tylko, że ktoś mnie przykrył kocem - mówi Justyna. - W pewnym momencie na trasie pomyślałam, że albo to wygram, albo przyjedzie po mnie pogotowie! Ale nie ma problemu, już mnie kiedyś z trasy zwozili...
Nigdy tak nie walczyłam
Walka o złoto toczyła się dosłownie do upadłego. I Bjoergen, i Kowalczy po przekroczeniu linii mety padły na śnieg i długo się nie podnosiły.
- Szczerze mówiąc, nie pamiętam takiego wyścigu, tak emocjonującego i kosztującego tyle wysiłku - przyznaje Justyna. - Jeszcze nigdy tak nie walczyłam. Szkoda, że nie wystarczyło sił do końca, ale jestem z siebie dumna. Ten bieg to był jeden wielki ból...
Tak walczyły na trasie
2,2 km
1. Kowalczyk 6:49.0
2. Bjoergen +9.6
3. Saarinen +15.5
7,0 km
1. Kowalczyk 19:05.5
2. Bjoergen +8.3
3. Saarinen +17.8
Finisz 10 km
1. Bjoergen 27:39.3
2. Kowalczyk +4.1
3. Saarinen +9.7