Kilka chwil po ceremonii uhonorowania medalistów na skoczni imienia Heiniego Klopfera przy liderze reprezentacji Polski był już jego najwierniejszy kibic. Żona Kamila Ewa Bilan-Stoch, która jak zwykle wspierała małżonka w trakcie ważnej imprezy, gorąco wycałowała go po zdobyciu krążka.
Dwaj pierwsi zawodnicy MŚ 2018 zaprzeczyli w Oberstdorfie obiegowym opiniom. Mówiło się, że Stoch i spółka to nie są klasyczni lotnicy, a Tande skacze słabiej, gdy ma wiatr z tyłu. Wszystko było na odwrót: nasz lider od pierwszego treningu pokazał moc na niemieckim mamucie, a Norweg odlatywał w każdych warunkach.
Nie udało się rozegrać pełnych czterech serii MŚ (to w ogóle rzadki przypadek w tej imprezie), w sobotę najpierw opóźniła się o pół godziny trzecia odsłona, a potem czwartą przerwano ze względu na wzmagający się wiatr i zaliczono wyniki po trzech częściach.
Stoch był najlepszy w stawce w trzecim skoku konkursowym. Wylądował na 211,5 m, odrobił częściowo stratę do Norwega, która zmalała z 17,8 do 13,3 pkt. Jednocześnie, przy słabszej postawie Freitaga, który zawalił trzecią próbę, mając też słabsze warunki wietrzne, Polak wskoczył na drugi stopień podium i mógł dalej walczyć o wyprzedzenie Tandego. Pogoda nie pozwoliła.
- To nagroda za lata wyrzeczeń i pracy, tylko nieliczni mogą zdobywać medale w lotach, a ja jestem w tym wąskim gronie. Jest to szczególny krążek, bo długo wyczekiwany. Fajnie, że mogę nim sprawić radość innym – przyznał srebrny medalista MŚ.
Zobacz również: MŚ w lotach: Adam Małysz komplementuje Kamila Stocha. "Zdobył więcej niż ja!"