Nie tak wyobrażali sobie końcówkę sezonu w skokach narciarskich wszyscy zawodnicy, a przede wszystkim kibice. Skandal, jaki wyszedł na jaw nie mieści się w głowach wielu osób. Polacy ramię w ramię ze Słoweńcami oraz Austriakami rozpoczęli nawoływanie do protestów, po czym otrzymali wsparcie także od Niemców oraz Japończyków.
W rozmowie z "Interią Sport" w tej sprawie wypowiedział się Adam Małysz, który został zapytany o proceder oszustwa na szerszą skalę w norweskiej ekipie, ponieważ z każdym dniem wychodzą na jaw kolejne informacje.
- To wszystko pokazuje, że Norwegowie rzeczywiście bardzo mocno kombinują. Z jednej strony to rozumiem, bo każdy szuka nowych rozwiązań, które mogą dać mu przewagę. Tylko większość ekip robi to w granicach przepisów i zdrowego rozsądku. Trenerzy techniczni szukają tam możliwości znalezienia przewagi, gdzie są luki w przepisach albo w tych elementach, których przepisy nie obejmują. W przypadku Norwegów mamy do czynienia z ewidentnym oszustwem dotyczącym kombinezonów, czy wiązań. Te ostatnie z tego, co słyszałem, podcinali, żeby narta szła w powietrzu bardziej płasko. W przepisach jest, że zapięcia muszą być symetryczne, a u nich tak nie było. To jest wyraźne przekroczenie przepisów. Temat jest bardzo trudny, bo skoki potrzebują Norwegów. FIS ma jednak wielki problem. Wychodzą bowiem rzeczy, które nie powinny mieć miejsca. Niestety to jest pokłosie tego, że im więcej będzie się tworzyć ograniczeń przepisami, tym więcej będzie kombinacji. Nie wiem, czy to idzie w dobrą stronę - rozpoczął Małysz.
Adam Małysz wyłożył karty na stół! Bezwzględne słowa prezesa PZN
W trakcie rozmowy z Małyszem została wspomniana historia Maxa Hauke - austriackiego biegacza narciarskiego, który został przyłapany w trakcie przetaczania krwi. Został wspomniany jego okres dyskwalifikacji, co zostało porównane do oszustwa ze strony norweskich zawodników. Prezes PZN wyraził się jasno i w bezpośrednich słowach zaczepił Christiana Kathola.
- [...] Po tym jednak, co się stało, prawdopodobnie dojdzie jednak do dyskwalifikacji. Dziwię się tylko jednemu, że zajęła się tym komisja, w której są osoby odpowiedzialne za to, co do czego doszło. Są w niej zatem kontrolerzy, a także ludzie z FIS. Ta komisja powinna być niezależna. Gdyby nie nasze alarmy, to w ogóle nie wyszłoby to oszustwo. Gdyby nie było jasnych dowodów w postaci nagrań, to Norwegowie dalej zajmowaliby się oszukiwaniem innych. To wszystko obnażyło kontrole, jakie są stosowane przez FIS. One są po prostu niedokładne. Christian Kathol cały czas tłumaczył, że jest sam i nie jest w stanie skontrolować wszystkich skoczków. Można przecież zatrudnić więcej osób do takich kontroli. Poza tym dostawał wiele sygnałów o nieprawidłowościach od bardzo dawna i powinien to sprawdzić. Od jakiegoś czasu pokazywaliśmy, że kombinezony Norwegów są nienaturalnie naciągane, bo robiły się im zakładki z materiału przy butach na dole. To już świadczyło o tym, że kombinezon jest sfabrykowany - przekazał Małysz.