"Super Express": - Co pozwoliło Kamilowi przezwyciężyć bezwarunkowe parcie na sukces?
Bronisław Stoch: - To kwestia dojrzewania wewnętrznego. Tego nikt drugiemu nie przekaże, do tego trzeba dojść samemu. I Kamil osiągnął to wcześniej. Choćby rok temu, gdy po niepowodzeniu w pierwszym konkursie indywidualnym mistrzostw świata potrafił się przełamać, nie poddać ambicjom i pokazać, co potrafi, w następnym konkursie.
- Długo mu przyszło czekać na wielkie sukcesy, a niektórym przychodzą w wieku nastolatków...
- Talent miał od początku, co odkryliśmy dzięki trenerom. Dowodem choćby to, że zwyciężył w pierwszych zawodach, w jakich wystartował. Nie miał jednak wtedy dobrych warunków fizycznych. Był drobny, wręcz filigranowy, dorastał powoli. Do tego doszły na pewnym etapie błędy trenerskie. Pojawiła się nawet obawa o zakończenie kariery sportowej.
Formuła 1. Sebastian Vettel przyznaje: Red Bull ma problemy
- Czy poradziłby sobie ze zmiennością losów, gdyby wielki sukces przyszedł przed dorosłością?
- Nie lubię gdybać, ale mam nadzieję, że wytrzymałby także i wtedy. Z pomocą Boga i rodziny (śmiech). Bo rozwój Kamila jako człowieka i sportowca przebiega wzorowo. Ten rozwój jest wszechstronny. Na pewno dojrzał też do małżeństwa, a jednocześnie ten związek pomógł mu się spełnić jako człowiekowi. Jest przyzwoitym, mądrym facetem.
- Jakie cechy charakteru przyczyniły się do tego, że wszedł w skórę mistrza?
- Przede wszystkim pracowitość, a także dojrzewająca umiejętność radzenia sobie w trudnych sytuacjach, kojarzenia faktów, reagowania na przeszkody, a do tego oczywiście wiedza obecnego sztabu trenerskiego i świetne partnerskie relacje w kadrze. Owszem, Kamil dojrzał do roli mistrza. I ta świadomość nie zakłóci mu dostosowania się do codziennego życia. Jest kimś, z kim można porozmawiać. Dlatego mam nadzieje, że i w przyszłości sobie poradzi. Jeszcze wszystko przed nim. A mistrzem się jest i... tyle.