Wendl i Arlt mieli już w kolekcji po cztery złote medale olimpijskie - wygrali rywalizację dwójek oraz konkurs sztafet w Soczi 2014 i Pjongczangu 2018. Ich triumf w obecnych igrzyskach dał im trzeci z rzędu złoty medal w olimpijskiej rywalizacji dwójek. To pierwszy „rekord” w olimpijskiej historii saneczkowych dwójek. Drugi „rekord” to suma pięciu złotych olimpijskich krążków, a dzielą go teraz z 34-letnią rodaczką, Natalie Geisenberger, która dzień wcześniej triumfowała w rywalizacji jedynek.
Jeżeli niemieckiej drużynie uda się (a jest to bardzo prawdopodobne) wygrać konkurs sztafet w czwarte 10 lutego, cała trójka: Geisenberger, Wendl i Arlt znajdzie się w czołowej dziesiątce medalistów zimowych igrzysk olimpijskich wszech czasów.
Polski duet pochodzący z Jeleniej Góry uzyskał dobry, ósmy wynik w pierwszym ślizgu. W drugim Polacy mieli 9. czas i na takie miejsce zsuneli się w ostatecznej klasyfikacji. Jednej lokaty oraz 0,06 sekundy zabrakło im do wywalczenia stypendium kadrowego na najbliższych 18 miesięcy.
Jak podkreślił komentator Eurosportu Grzegorz Pajda - Polacy zajęli pierwszą pozycję w gronie krajów, które nie posiadają własnego toru saneczkowego (w pobitym polu zostały pary Czech, Słowacji, Ukrainy i Rumunii).
Jesienią minionego roku minister sportu zapowiedział budowę sztucznego toru dla bobslejów i saneczkarstwa. Ma on powstać w przyszłym COS w Dusznikach-Zdroju.