Trudno się jednak temu dziwić, skoro z ojczyzny wyjechał jako 18-latek, zaraz po opadnięciu żelaznej kurtyny, mocno ograniczającej wcześniej podróże nawet między sąsiadującymi ze sobą „krajami demokracji ludowej”. Legendą stał się za oceanem, dwukrotnie sięgając tam po triumf w najlepszej hokejowej lidze świata – NHL, jako zawodnik Pittsburgh Penguins. Na koncie ma też „złoto” z reprezentacją Czech w igrzyskach olimpijskich oraz w mistrzostwach świata. Niewielu jest w dziejach hokeistów, mogących pochwalić się owymi trzema najważniejszymi w dziejach dyscypliny trofeami. - Patrząc wstecz, tak naprawdę nie jestem w stanie powiedzieć, które zwycięstwo było dla mnie najważniejsze. Igrzyska rozgrywane są raz na cztery lata, globalny czempionat oraz Puchar Stanleya (czyli walka o wygraną w NHL – dop. red.) co roku. Z drugiej strony na igrzyska nie zawsze przyjeżdżali wszyscy najlepsi – Jagrowi do dziś trudno usystematyzować własne osiągnięcia według ich wagi
Zwrot akcji w sprawie Thomasa Thurnbichlera! Austriacy potwierdzają, będzie pracował w Polsce!
Nie jest natomiast niespodzianką fakt, że do naszego kraju zawitał po raz pierwszy dopiero po pięćdziesiątce. Niestety, polski hokej to – nie od dziś – jedynie sportowe peryferie tej dyscypliny, a Polaków w szeregach drużyn NHL, czyli najważniejszych rozgrywek klubowych świata, policzyć można na palcach jednej ręki. - Doceniałem bardzo Mariusza Czerkawskiego. Zwinny, gibki, dobry technicznie... Nie miałem jednak okazji poznać go bliżej, bo nigdy nie graliśmy w tym samym klubie – tyle mógł powiedzieć Jagr o sylwetce zawodnika, z którego dumny jest cały polski hokej. Przez kilka miesięcy w trakcie swej drugiej przygody z ekipą „Pingwinów” był za to partnerem Krzysztofa Oliwy, wychowanka katowickiego GKS-u. - To był zupełnie inny typ zawodnika, niż Czerkawski. Silny fizycznie, agresywny; swoisty „bodyguard”, chroniący na lodowisku innych zawodników w drużynie. Elementem tej roli był... udział w bójkach, których na lodowiskach NHL nie brakuje – uśmiechał się czeski gwiazdor, wspominając kolegę o wdzięcznym pseudonimie „Polish Hammer” („Polski Młot”).
Małej Justynie Kowalczyk musiało być bardzo ciężko. Wyjawiła swoje prawdziwe relacje z mamą
Jagr – mimo tego, że 50. urodziny świętował w lutym tego roku – wciąż jest czynnym zawodnikiem należącego do niego czeskiego klubu HC Kladno (którego jest wychowankiem). - Już 10 czy nawet 15 lat temu pytano mnie, jakim cudem znajduję jeszcze siłę i energię, by wciąż grać. A ja myślę, że jeśli coś naprawdę się kocha, trudno z tego zrezygnować. Jeżeli ktoś tego nie rozumie, to znaczy, że... nigdy naprawdę nie kochał – czeski supermistrz sięgał po filozoficzne niemal uzasadnienie swej obecności na lodzie od prawie czterech dekad. Ale potem schodzi na ziemię. - Tak naprawdę chodzi o to, że łatwiej mi chłopakom w moim klubie pokazać coś bezpośrednio na lodzie, niż o tym opowiadać – wyjaśniał z uśmiechem.
Justyna Żyła nie mogła się spodziewać tego, co nadeszło. Otworzyła oczy i... ta mina mówi wszystko
Dużo trudniej od zachowania mistrzowskiej formy po 50. urodzinach przychodzi za to obiektywne spojrzenie na rzeczywistość geopolityczną. Dwa tygodnie temu Jagr stracił trzecie miejsce w klasyfikacji wszech czasów najlepszych strzelców NHL na rzecz Aleksandra Owieczkina. Pogratulował wówczas Rosjaninowi na portalach społecznościowych tego osiągnięcia, ale w sprawie rosyjskiej agresji na Ukrainę zaprezentował daleko posuniętą dyplomację. - Widzę w Czechach wiele kobiet z dziećmi, uciekających przed wojną w ich ojczyźnie. To straszna sytuacja... - tak skomentował pytanie o ludobójstwo w kraju sąsiadującym z Polską.
Co za zdjęcia Katarzyny Skowrońskiej! Przepiękna legenda siatkówki wywoła u ciebie uśmiech