Dość niespodziewanie na początku sezonu 2018/19 Pucharu Świata w skokach narciarskich na lidera naszej reprezentacji wyrósł Piotr Żyła. W siedmiu konkursach "Wiewiór" aż pięciokrotnie stawał na podium. Do tej pory uzbierał w klasyfikacji generalnej 445 punktów i wyprzedza w niej między innymi Kamila Stocha, który ma 365 "oczek". Dorobek skoczka z Wisły pozwala mu zajmować pozycję wicelidera. Najlepszy dotąd jest Ryoyu Kobayashi. Japończyk ma na koncie 556 punktów. Znajdują się jednak tacy, którzy uważają, że proporcje powinny zostać odwrócone. Ich zdaniem sędziowie zaniżają noty Żyły, a zawyżają Kobayashiego.
Do sprawy na łamach portalu sportowefakty.wp.pl odniósł się były sędzia międzynarodowy Edward Przybyła. Jego zdaniem taka praktyka jest wykluczona. - Któryś z redaktorów czasem sobie kogoś upatrzy i potem tak pisze. Powinna taka osoba skończyć kurs sędziowski i zobaczyć, jak wygląda praca podczas zawodów. Dwie sekundy na podjęcie decyzji. Jeśli są jakieś pomyłki, to właśnie dlatego - powiedział ekspert. - Sędziowie na pewno specjalnie tego nie robią. Z wieloma z nich się znam, rozmawiamy przy okazji zawodów. Oni nie mają złej woli - dodał.
Jednocześnie Przybyła uważa, że wpływ na noty mają również odległości osiągane podczas kolejnych prób przez zawodników. - Zawodnik dostaje wiatr z tyłu, a mimo wszelakich urządzeń różnica w wietrze na pomiarach może wynosić nawet do 1,5 metra na sekundę, i osiąga odległość 115 metrów. Nie popełnia żadnych błędów w powietrzu, pięknie ląduje, ale on nie dostanie 18. Otrzyma maksymalnie 17, 17,5. Ten sam zawodnik, jeśli trafi na wiatr z przodu, skoczy 135 metrów i dostanie 19 albo 19,5. To jest normalne - podkreślił. - Stare lisy już z tym nie mają problemu - odpowiedział na sugestię, że sędziowie dają wyższe noty zawodnikom z bardziej rozpoznawalnymi nazwiskami, wykluczając taką możliwość wśród doświadczonych arbitrów.
Polecany artykuł: