"SE": - Ledwo odpocząłeś po zimie, a tu trzeba było wracać do treningów...
P. Żyła: - Zaskoczyło nas to trochę. Nie sądziłem, że w środku lata będę walczył o medale igrzysk i to w naszym Zakopanem (śmiech). Ala fajnie, że tak duża i ciekawa impreza odbywa się w Polsce i że nasz sport, typowo zimowy, znalazł się w programie. Oby tylko forma była, bo czas nie jest sprzyjający. Wiadomo, że z jednej strony naszym celem jest zima i okres letni jest tylko przystankiem. Z drugiej zaś latem są przecież imprezy, w których chcemy pokazać się jak najlepiej i wygrywać. I jedną z nich są właśnie igrzyska.
- Areną zmagań jest Zakopane - stolica polskich skoków.
- Nie tylko polskich, ale światowych! W Zakopanem zazwyczaj się fajnie skacze. I daleko, przy fajnym dopingu kibiców. Mam nadzieję, że ktoś przyjdzie na nasze zawody, a nie tylko, że wszyscy będą chodzili po górach i grillowali w słoneczku (śmiech). A tak poważnie: bardzo lubimy te obiekty. Zarówno Średnia, jak i Wielka Krokiew, to obiekty z najwyższej półki.
- Jaka atmosfera panuje w kadrze?
- Bardzo dobra, jak zawsze. Każdy wie, co ma robić. Każdy wykonuje swoje zadania, jak najlepiej umie. Mało tego - my się przy tym dobrze bawimy. Najczęściej, to „uderzamy” w miasto, he, he, he (śmiech). Nie no, żartuję. Ale lubimy sobie urozmaicać treningi. W Spale przeplataliśmy normalne treningi z lekkoatletycznymi. W Szwecji próbowaliśmy latania w tunelu aerodynamicznym. Wprowadzamy też sporo gier i zabaw na treningach, zwłaszcza w okresie przygotowawczym, kiedy treningi trwają bardzo długo. Jesteśmy jednak na tyle zmęczeni, że wieczorem już nie chce nam się iść w miasto.