Krzysztof Leja i Adam Małysz

i

Autor: Facebook Krzysztof Leja i Adam Małysz

Przykład dla Jana Ziobry? Młody polski skoczek wraca do kadry po 2 latach przerwy!

2018-01-18 13:54

Jeszcze kilka sezonów temu Krzysztof Leja uznawany był za wielki talent polskich skoków narciarskich. Po wejściu w wiek seniorski został jednak szybko skreślony z reprezentacji. Po dwóch latach ciężkich treningów 21-latek wraca do kadry B i wystąpi w Pucharze Kontynentalnym. To chyba dobry dowód na to, że zamiast publicznie narzekać czasem warto zacisnąć zęby i po prostu robić swoje.

Krzysztof Leja jeszcze nie tak dawno temu był uznawany za wielki talent. Jako junior prezentował się bardzo dobrze, ale tuż po osiągnięciu seniorskiego wieku został skreślony z dorosłej reprezentacji. - Moim ostatnim sezonem w kadrze juniorskiej był ten 2015/2016. Wówczas dosyć regularnie punktowałem na FIS Cupach, na końcu dostałem też szanse w Pucharze Kontynentalnym, no ale potem pojawił się problem z tym, że niby miałem zbyt dużą wagę. Byliśmy wówczas badani i faktycznie moja waga była trochę wyższa od innych skoczków, ale nie ze względu na to, że miałem dużą tkankę tłuszczową. Po prostu mam taką budowę po ojcu, ale jest to związane z dużą masę mięśniową - tłumaczył Leja w rozmowie ze Sport.pl.

Początki po usunięciu z reprezentacji były trudne. Ale młody skoczek się nie załamał, zacisnął zęby i trenował. Co przyniosło efekt. - Jak dostałem wiadomość, że mnie wydalono z kadry, to nie chciało mi się nawet trenować. Byłem podłamany psychicznie. Miałem poczucie, że ktoś nie docenił mojej pracy, ale trwało to jakiś tydzień, a potem podjąłem walkę. (...) Przez dwa lata trenowałem praktycznie codziennie, wylewałem siódme poty. Mam wrażenie, że wkładam w to 120 procent siebie. Trenuję chyba więcej niż inni zawodnicy - powiedział 21-latek.

Ostatnio Leja prezentuje naprawdę wysoką formę. Skacze lepiej niż zawodnicy kadry B czy juniorzy, dlatego też postanowiono dać mu szansę i powołać na najbliższe zawody Pucharu Kontynentalnego w Erzurum. Swoją dobrą dyspozycję potwierdził w grudniowych mistrzostwach Polski. Po pierwszej serii był nawet czwarty, ale w drugiej przegrał z niekorzystnymi warunkami i spadł na piętnastą lokatę. - Na konkursie MP wydaje mi się, że udowodniłem sobie, że nie ma rzeczy niemożliwych. Okazuje się, że droga, którą podążam jest słuszna. Mam świadomość, że nie mogę się poddawać. Mam dużo siły do walki o swoje marzenia - zdradził.

Co ważne młody zawodnik trenuje na własną rękę. Skoczek w wieku seniora poza kadrą narodową musi sobie radzić sam i płacić za sprzęt czy dojazdy. Nie ma też dostępu do różnych udogodnień, jak chociażby pomoc dietetyka. Mimo to Leja się nie poddał i pod okiem byłego trenera Krzysztofa Sobańskiego regularnie robi postępy. A teraz dostanie za to nagrodę w postaci występu w Pucharze Kontynentalnym w Erzurum (19-20 stycznia). Cała ta sytuacja ma miejsce w cieniu konfliktu Jana Ziobry z Polskim Związkiem Narciarskim. Skoczek poszedł na wojnę z trenerami i działaczami twierdząc, że w reprezentacji był celowo dyskryminowany i pomijany. Młodszy o parę lat kolega dał mu jednak przykład, że czasem warto zacisnąć zęby i robić swoje, zamiast publicznie wylewać żale i szukać problemów wszędzie, tylko nie w sobie samym.

ZOBACZ: Wszystkie grzechy Jana Ziobry. "Nadwaga, zła forma, wygórowane ambicje"

Najnowsze