"Super Express": - Czuje się pan już spragniony startów?
Maciej Kot: - Tak, ponad trzy miesiące bez rywalizacji to długo. A trenujemy już od początku kwietnia. Ja najbardziej pracowałem nad wzmocnieniem nóg, żeby początek odbicia był mocniejszy. Czuję, że forma jest. Ostatnio nie odstawałem od najlepszych w naszej kadrze, od Kamila Stocha, Dawida Kubackiego, Stefana Huli.
- Ubiegłoroczne zwycięstwa na igelicie zapowiadały wystrzałową zimę, ale wielkiego wystrzału nie było.
- Tak, mam pewien niedosyt po tamtej zimie, bo zawsze stawiam sobie najwyższe cele. Ale wykonałem spory krok naprzód: wygrałem dwa konkursy Pucharu Świata, zdobyłem złoty medal drużynowo w mistrzostwach świata. Zabrakło tylko medalu indywidualnego.
- To może lepiej nie wygrywać latem?
- O nie, najlepiej wygrywać wszystko, co się da. Nie da się wybrać chwili, w której można skakać źle, żeby skakać dobrze w innym czasie.
- Pewnie wzrosła po zimie pana wartość marketingowa?
- Podwoiła się liczba firm zainteresowanych podpisaniem umów sponsorskich i reklamowych. Jednak pozostałem przy trzech dotychczasowych: Wagraf, 4F i Krzem 2500. Jednak wartość umów wzrosła o połowę.
- Pewnie więc zafundował pan sobie jakiś prezent?
- Jako fanowi motoryzacji chodzą mi po głowie myśli o superaucie. Takim jak ferrari, maserati czy lamborghini. Warto by się takim przejechać, ale... tylko raz na jakiś czas. Nie sprawiłem więc sobie drogiego prezentu, nadal jeżdżę 300-konnym subaru, bardzo dobrym na polskich drogach.
- Myśli pan już o igrzyskach w Pjongczangu?
- Igrzyska mam w głowie jako cel, do którego dążę, i jako źródło motywacji. Ale nie myślę o nich codziennie, igrzyska nie zakłócają mi myśli.