Znów kapitalnie zagrał bramkarz bostońskiej drużyny Tim Thomas. Strzelcy z Kanady wychodzili ze skóry, ale nie potrafili zmusić go do wpuszczenia krążka do siatki. Statystycy policzyli, że w pierwszych dwóch tercjach hokeiści Vancouver strzelali częściej od gospodarzy, ale efektów nie było żadnych. Pierwszego gola dla Bostonu zdobyl Peverley. Decydujące okazały się trzy minuty II tercji, kiedy w krótkim odstępie Ryder i Marchand zdobyli dwa kolejne gole. Wynik w trzeciej partii ustalił znów Peverley.
Teraz finaliści Pucharu Stanleya przenoszą się do Vancouver. Piąty mecz w sobotę.