Tamtego dnia Walijewa wygrała mistrzostwa Rosji w konkurencji solistek. Miała wówczas 16 lat i 8 miesięcy. Wynik pobranej wówczas od niej próbki antydopingowej, zbadanej w laboratorium w Sztokholmie, podany został do wiadomości dopiero pięć tygodni później. A ściślej – dzień po łyżwiarskim konkursie drużynowym w igrzyskach w Pekinie, w którym pierwsze miejsce wywalczyli zawodnicy Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego, przed USA, Koreą Płd., Japonią i Kanadą. Próbka zawierała zabronioną substancję trimetazydyna. Wyniki testu Walijewej wstrzymał dekorację medalową. Nie doszło do niej do dziś.
W Rosji przeciągano procedurę wyjaśniającą . Wreszcie w ubiegłym miesiącu niezależna komisja dyscyplinarna przy agencji RUSADA uznała, że ze strony młodej zawodniczki nie było „żadnej winy ani zaniedbania” i że jedyną karą dla niej powinna być dyskwalifikacja w mistrzostwach Rosji. Miało to wynikać z jej zeznań, w myśl których omyłkowo zażyła lek nasercowy dziadka.
WADA uznała z kolei takie rozwiązanie za sprzeczne ze światowym kodeksem antydopingowym. Zaskarżyła decyzję do sądu w Lozannie domagając się anulowania wszystkich jej rezultatów od 25 grudnia 2021, a więc także w ME 2022 (złoto wśród solistek) i w pekińskich igrzyskach (pierwsze miejsce w drużynie i czwarte wśród solistek). A ponadto nałożenie kary czterech lat zawieszenia.
Na rozstrzygnięcie czeka MKOl oraz olimpijczycy, którzy liczą, że wyniki igrzysk nareszcie przybiorą ostateczny kształt i że medale zostaną przydzielone (bez Rosjan czy z Rosjanami).