Johann Andre Forfang nie gryzł się w język po sobotnim konkursie. Reprezentant Norwegii w rozmowie z mediami stwierdził, że sędziowie ograniczają niektórym skoczkom osiąganie dobrych wyników, wypuszczając ich do skoków w złych warunkach. Padły wyjątkowo mocne słowa, na które praktycznie od razu zareagował FiS.
Johann Andre Forfang grzmi po sobotnim konkursie. Zarzuty w kierunku sędziów
Jak stwierdził Forfang, nie ma on nic do zarzucenia swojej formie, a został bardzo skrzywdzony przez sędziów, którzy kazali mu skakać w złych warunkach. Jak sam przyznał, decyzje sędziowskie traktuje jako policzek.
- Oddałem dwa bardzo dobre skoki, więc to miejsce, to nie jest moja wina. Zamiast osiągnięcia czegoś naprawdę wielkiego, dostałem raczej policzek. Ciągłe przyjmowanie tych ciosów zaczyna być ciężkie - powiedział dla portalu Nrk.no Forfang.
Asystent dyrektora Pucharu Świata w skokach narciarskich - Borek Sedlak praktycznie od razu odniósł się do zarzutów postawionych przez reprezentanta Norwegii.
- Mamy zasady i wszyscy ich przestrzegają. To są skoki narciarskie, aktywność na świeżym powietrzu i czasami masz szczęście, a czasami nie. Szkoda mi go, zwłaszcza że działo się to w jego kraju, ale jutro może być tym, który ma najwięcej szczęścia. Może jestem trochę zbyt ostrożny, zawsze wolę poczekać, ale poza tym mam takie samo podejście do wszystkich. Nie jestem ślepy i widzę, że są tacy, którzy mają więcej szczęścia niż inni - mówi Sedlak.